Duchowe pielgrzymowanie Duchowość PPAG 2019

DZIEŃ III / ŁAGODNOŚĆ / konferencja

W kolejnym dniu naszej drogi powiemy o łagodności. Mu-simy przyznać, że słowo to straciło chyba dzisiaj na popularności. No, może nie do końca – na kolorowych reklamach i szerokich półkach supermarketów wszechobecne są produkty z napisem: „ketchup łagodny”, „łagodny żel do mycia twarzy”, „łagodny sy-51 

rop wykrztuśny” i tak dalej. Jeszcze pies bywa łagodny, bywa tak-że łagodny wiatr. Przyznacie jednak, że dość niechętnie przymiot-nik ten odnosimy do człowieka. Dlaczego? Przecież łagodność to kolejny owoc Ducha Świętego. To postawa, która powinna być w każdym z nas, która czyni nas podobnymi do Jezusa, dzięki której możemy być bardziej szczęśliwi tutaj, na ziemi. Dlaczego łagod-ność straciła na popularności? Myślę, że jednym z powodów jest niewłaściwe jej rozumienie. W jednym z podręcznych słowników odnajduję taką definicję: „Łagodny to pozbawiony silnych kontra-stów”. Słysząc – „człowiek łagodny” – może myślimy o kimś po-zbawionym silnych kontrastów, o człowieku mało wyrazistym, mdłym, wycofanym. Łagodność kojarzy się nam często z jakąś formą słabości. Mówimy: „To takie ciepłe kluchy”. Być łagod-nym? Nigdy… No może jeszcze kobiecie z tą cechą do twarzy. One z natury są bardzo wrażliwe, są przecież ozdobą życia rodzin-nego. Ale ja, mężczyzna – łagodny? Chyba to jakiś żart. Przecież mam być macho [czyt. maczo], mam być ochroniarzem dziewczy-ny, żony, rodziny, a jako facet muszę pokazać siłę. Zresztą w tych czasach, żeby coś znaczyć, trzeba być przebojowym, przebiegłym. 

Mamy różne wyobrażenia o łagodności, często wyobraże-nia wykrzywione i błędne. Czym zatem jest prawdziwa łagodność, którą powoduje w nas Duch Święty? W Ewangelii według św. Mateusza Jezus mówi do nas: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca” (11,29). W tych słowach nasz Pan obja-wia nam, jaki jest – On jest cichy i pokorny. W dosłownym tłuma-czeniu z oryginału greckiego – „łagodny jestem i uniżony sercem”. Nie przesłyszeliście się. Tak, Jezus jest łagodny i do tej postawy wzywa nas, swoich uczniów. Spójrzmy zatem teraz na Niego, aby się przekonać, że wszyscy potrzebujemy tej postawy, że potrzebu-jemy mocy Ducha Świętego, by rzeźbił w naszych sercach, my-ślach, uczuciach i pragnieniach obraz Jezusa Chrystusa. 

Po pierwsze musimy powiedzieć, że podstawową cechą ła-godności jest to, że pozwala ona opanować uczucie gniewu i niwe-luje w nas dążenie do odwetu. Jest to rozumienie łagodności wzię-te od św. Tomasza z Akwinu. Myślę, że to definicja bardzo trafna. Posłuchajcie proszę jeszcze raz: łagodność to cnota, która sprawia, że jesteśmy w stanie opanować w nas uczucie gniewu, pragnienie zemsty i odwetu. Taki jest Jezus. Nawet gdy zaprzepaszczamy Jego łaskę, gdy okazujemy się niewierni, nie chce się na nas mścić, ale nas z miłością szuka. Jezus jest łagodny, to znaczy pełen sza-cunku dla innych, pozbawiony arogancji i pychy serca, jasno potę-piający zło i grzech, lecz nigdy nie potępiający grzesznika. Jest piękne zdanie w Biblii opisujące łagodność Jezusa: „On nie złamie trzciny nadłamanej i nie dogasi tlącego się knota” (por. Mt 12,20). Ta postawa Jezusa nie wynika z Jego słabości, ale z ogromnej mi-łości. Jest wrażliwy szczególnie na to, co kruche, bezbronne, wątłe i słabe. Jego miłość, która przejawia się w łagodności, czyni wiel-kie cuda. Było tak od samego początku Jego ziemskiego życia – On rodzi się w ubogim żłobie, bez rozgłosu i fajerwerków, by swoją miłością dotknąć wszystkich, a w pierwszej kolejności pro-stych i ubogich pasterzy. 

Są w naszym życiu sytuacje, gdy pojawia się w nas uczucie gniewu. Bardzo często jest to gniew usprawiedliwiony i mamy do niego prawo – bo ktoś nie dotrzymał słowa, ktoś nas oszukał, ktoś nas zranił, ktoś nadwyrężył naszego zaufania, nie okazał się wdzięczny. Jeśli w tych sytuacjach zabraknie nam łagodności, wówczas nasz gniew może nas ponieść w nieznane i poprowadzić do wielkiego zła. W tych sytuacjach konieczny jest nam Duch ła-godności, który pomaga opanować ten gniew, uszanować człowie-ka, powstrzymać się od poniżania go, krzyku i obrażania. W uczu-ciu gniewu jest o to bardzo łatwo, by poniżyć, obrazić, zrównać z ziemią. Czy nie mamy takich wspomnień, że swój gniew wyraziliśmy w takich słowach, które zadały ranę, bo właśnie zabrakło po-trzebnej łagodności? Łagodność to przejaw miłości, która „nie szuka siebie, nie unosi się gniewem” (1 Kor 13,5). Kiedy czujesz się naprawdę silny/silna? Czy zdajesz sobie sprawę, że miażdzenie drugiego słowem, pokazywanie swojej wyższości przez przemoc i opryskliwość jest tak naprawdę oznaką słabości? Bo zobacz – ktoś może czuć się silny tylko wtedy, gdy drugiego poniży, a wtedy wydaje się sobie większy i lepszy, tak jak bokser, który na ringu znokautował przeciwnika. A prawda jest zupełnie inna – tylko gdy jesteś wewnętrznie silny, gdy wiesz, kim jesteś w oczach Boga, możesz zdobyć się na łagodność! Jezus, najtwardszy mężczyzna na ziemi stoczył największą bitwę z całym piekłem i demonami. Nie zrobił tego siłą pięści, ale siłą ducha. Do samego końca, aż po krzyż wiedział, że jest umiłowanym Synem Ojca. 

Mówiąc o łagodności, musimy powiedzieć o czymś bardzo ważnym. A mianowicie o tym, że łagodność nie oznacza braku konsekwencji i stanowczości! Nie oznacza zgody na krzywdę i wyzysk! Łagodność nie jest życiową nieporadnością! Jezus jest łagodny, ale przecież w sposób jasny piętnuje zło i niesprawiedli-wość. Pamiętamy, w jaki sposób demaskuje wszelką obłudę fary-zeuszy, mówiąc o nich – „groby pobielane pełne trupich kości i wszelkiego plugastwa” (por. Mt 23,27). Pamiętamy, w jaki sposób wyraża się o grzechu zgorszenia, mówiąc jasno: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 16,6). Pamiętamy, w jaki sposób zapałał gniewem, gdy zobaczył, że z domu Jego Ojca ludzie zrobili sobie targowisko. Jezus jest łagodny, lecz nie oznacza to, że jest wyco-fany i zalękniony o siebie. Ale zobaczmy – nawet wtedy, gdy Je-zus się gniewa, jest to „święty gniew”. Gniew nie pragnący znisz-czenia, ale wynikający z zatroskania o człowieka, gniew wynikający z miłości. Jezus nigdy nie szukał siebie, to znaczy – nie chodzi-ło Mu o pokazanie swojej wyższości, nie chodziło Mu nigdy o upokorzenie człowieka. Właśnie w tym mamy Go naśladować. 

Jako człowiek łagodny nie masz być apatycznym flegma-tykiem czy zawstydzonym milczkiem. Gdy trzeba upomnieć brata, siostrę, przyjaciela, syna, córkę, współbrata księdza – zrób to! Nie zwlekaj! Są sytuacje, że trzeba naprawdę szybko reagować. Chrze-ścijanin nie ma być wytwórcą lukrowanych słówek, bo niekiedy może to oznaczać wręcz brak miłości. Jeden ze świętych mówił w tym kontekście o „łagodności kryminalnej”, która jest przeciwień-stwem ewangelicznej łagodności, zasłoną dymną dla życia w kompromisach i lęku o siebie. Gdy trzeba upomnieć, masz to zro-bić. Ale zawsze zadaj sobie dwa pytania: po pierwsze – jak chcę upomnieć?, po drugie – po co chcę upomnieć? I tutaj potrzebna jest właśnie łagodność. Święty Paweł uczy: „Bracia, a gdyby komu przydarzył się jakiś upadek, wy, którzy pozostajecie pod działa-niem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właści-wą drogę” (Ga 6,1). Warto w tym miejscu przypomnieć, że gdy Jezus mówił o konieczności upominania, wskazał najpierw na upominanie w cztery oczy. Wyczuwamy, że „w cztery oczy” nie oznacza stworzenia sytuacji, by się zachowywać jak ten, który przesłuchuje winnego na komisariacie. W „cztery oczy” to znaczy z miłością, z pełnym poszanowaniem wobec mojego brata lub sio-stry. Mam uświadomić sobie, że w tym spotkaniu nie chodzi o mnie. W zwracaniu uwagi, upominaniu nie chodzi o zadawanie ran, by pokazując drugiemu miejsce w szeregu, poczuć się od nie-go lepszym. Łagodność jest świetnym lekarstwem na tę pokusę. Duch Święty przez owoc łagodności pomaga mi być stanowczym z miłością. Mam upominać nie po to, by się poczuć ważnym, na-wet nie po to, by się uspokoić, bo zrobiłem swoje. Mam upominać po to – uwaga! – „by pozyskać brata!” Słyszysz? „Pozyskać brata!” A pozyskać można przez prawdziwą miłość, zatroskanie, po-kazanie drugiemu, że naprawdę jest dla mnie ważny, że chcę dla niego prawdziwego dobra. Może o tym właśnie myślał św. Franci-szek Salezy, kiedy mówił, że „jedna kropla miodu ściąga do siebie więcej much niż nawet beczka octu”. Niestety, na co dzień wyle-wamy wiele słów pełnych octu, a efekt jest często odwrotny – bu-dujemy coraz to grubsze mury. Mówimy – „Jeśli nie będę stanow-czy/stanowcza, to on/ona nie zrozumie!” Prawda! Ale stanowczość nie musi oznaczać bombardowania słowem, nie musi być eksplo-zją agresji. Można być stanowczym z miłością! Ile wylanego octu, który zainfekował relacje niepotrzebnym kwasem, bo zabrakło mi właśnie łagodności! Może mam dodać do moich słów – tych wy-powiadanych na co dzień w domu, w relacjach – choćby kropelkę miodu łagodności, a wtedy zobaczę, że kruszą się niewidzialne mury obojętności i wrogości. Pomyślmy o tym przez chwilę… (chwila ciszy). 

Papież Franciszek w adhortacji o świętości napisał: „Jeśli żyjemy wzburzeni, zarozumiali wobec innych, to w końcu stajemy się zmęczeni i wyczerpani. Ale kiedy postrzegamy ich ogranicze-nia i wady z czułością i łagodnością, nie czując się doskonalszymi, możemy im dopomóc i unikamy marnowania energii na bezuży-teczne narzekania” (GeE 72). Łagodność to nie sprawa tylko tego, co zewnętrzne. Ona rodzi się najpierw w sercu. A wtedy staje się widoczna na zewnątrz – przenika nasze słowa, gesty, nasz wzrok. Dlatego prośmy, by Pan kształtował nasze serca: Panie, daj mi zrozumieć, na czym polega siła miłości! Duchu Święty pozwól mi reagować spokojnie w obliczu trudności, bez opieszałości, jednak z racjonalnym namysłem. Ucz mnie, że łagodność nie musi mieć sarnich oczu ani dołeczka w policzkach, lecz może iść w parze ze stanowczością i konsekwencją. Chroń mnie przed pychą, próżno-ścią, wynoszeniem się nad innymi, zarozumiałością. Wyzwól mnie z tego wszystkiego, co jest przeciwieństwem łagodności – szorstko-ścią, brutalnością, agresją, kłótliwością, wybuchowością, gwał-townością charakteru, obcesowością i przemocą. Duchu Święty, czyń mnie człowiekiem łagodnym na wzór Chrystusa. On codzien-nie przychodzi do mnie w Eucharystii, w kruchej Hostii – tak bar-dzo łagodnie, prosto, nie narzucając się, a jednocześnie z całą mocą swej potężnej miłości! Panie, daj mi Twoją łagodność. Chcę, by w moim życiu zrealizowało się wezwanie, które skierowałeś do mnie przez św. Pawła: „Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko” (Flp 4,5). Chcę, by przez moją łagodność ludzie mogli zobaczyć Ciebie, który jesteś „łagodny i pokorny sercem”. Amen.