Duchowe pielgrzymowanie Duchowość PPAG 2019

DZIEŃ IX / RADOŚĆ / konferencja

W ostatnim dniu naszej drogi powiemy o pięknym owocu Ducha Świętego, którym jest radość. Czy nasze serce nie skacze dzisiaj z radości?

Ale tak naprawdę z czego się cieszymy? Czy tylko z tego, że udało nam się dotrzeć do celu? Czy tylko z tego, że wytrwaliśmy? Czy tylko z tego, że przekroczyliśmy nasze bariery? Myślę, że z tego też trzeba się autentycznie cieszyć! Tak, ciesz się także z tego! Ale chyba ten dzisiejszy dzień pokazuje, że źródło tej radości jest znacznie głębsze. Po prostu – w czasie tej pielgrzymki z dnia na dzień bardziej przybliżamy się do Boga. Czujemy Jego bliskość w modlitwie, Eucharystii, w śpiewie, we wspólnocie, w serdecznym spojrzeniu brata, siostry. Tak kochani! Bliskość Boga w życiu – to jest prawdziwa radość! To jest autentyczna radość, bo są różne wyobrażenia o radości… Spotykamy na co dzień ludzi naprawdę wesołych, ale niekoniecznie autentycznie radosnych. Wiemy przecież, że nieraz można śmiać się nawet przez łzy. Na zewnątrz może być wspaniały uśmiech, taki angielski jak czarują-cy uśmiech stewardessy. Ale w środku – niekoniecznie. Można śmiać się na zamówienie, ale prawdziwa radość nie jest na zamó-wienie. Dlaczego? Bo chodzi o radość serca! Owszem, ona jest widoczna na zewnątrz. Ale najpierw chodzi o radość serca. Pamię-tacie, co powiedziała Maryja? „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1,47). Słyszycie? Radu-je się duch mój, moje wnętrze, moje serce – w moim Bogu! 

Główny bohater wzruszającego i przejmującego filmu pt. „Piękny umysł” – John Nash – to genialny matematyk, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Wiedzie szczęśliwe życie do momentu, w którym traci równowagę psychiczną, staje się nad-pobudliwy, wydaje się mu, że jest ciągle obserwowany. Diagnoza, którą stawia lekarz, brzmi jak wyrok: schizofrenia paranoidalna. Wkrótce uczony profesor, uwięziony w świecie urojeń, nieopisa-nych marzeń i koszmarów, powoli traci kontakt z rzeczywistością, traci poczucie tego, co jest prawdą, a co wytworem jego umysłu, co fikcją, a co urojeniem. W jednej ze scen filmu, podczas ataku choroby, John wpada w ramiona żony i szamocząc się, rozżalony krzyczy, że nie daje już sobie z tym rady, że nie wie, co jest praw-dą, a co fikcją, że nie potrafi rozróżnić urojenia od rzeczywistości. Wtedy żona bierze go w objęcia, ujmuje jego dłoń, przykłada ją do serca i mówi: „To jest prawda. Moje serce, które cię kocha. To, że tutaj jestem, że cię kocham i nigdy nie opuszczę”. Tak samo Bóg trzyma twoją dłoń na swoim sercu, byś wiedział, że zawsze jest blisko ciebie, że ciebie kocha. Chcę tobie dzisiaj powiedzieć, że właśnie z tego rodzi się prawdziwa radość! 

Kiedy rodzice przynieśli Cię do chrztu, ksiądz wypowie-dział formułę sakramentalną: „Ja Ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Ja ciebie chrzczę, czyli dosłownie – za-nurzam, wprowadzam ciebie w Trójcę Świętą, w Jej życie! Od chrztu świętego stałeś się domownikiem Boga. Wokół ciebie mogą się dziać różne rzeczy, możesz przeżywać w życiu różne katastrofy – ale zawsze możesz zachować radość. Dlaczego? Bo Pan jest bli-sko ciebie. On jest twoją radością. Gdy Bóg jest blisko Ciebie, wówczas się nie lękasz! Za psalmistą możesz śpiewać: „Jak dziec-ko na łonie swej matki, jak ciche dziecko jest we mnie moja du-sza” (Ps 131,2). Nie boisz się nawet tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą. Wiesz, że Pan, który cię kocha, nie pozwoli, by nawet śmierć uczyniła ci jakąś szkodę! Bo w Nim żyjesz, poru-szasz się i jesteś. Dlatego św. Paweł mówi: „Radujcie się zawsze w Panu. Jeszcze raz powtarzam: radujcie się” (Flp 4,4). Słyszysz? Zawsze się radujcie! Niekoniecznie od okoliczności. Nawet wtedy, gdy inni źle mówią o tobie, gdy rzucają na ciebie oszczerstwa. Ty możesz być radosny, bo masz Pana przy sobie i wiesz, kim jesteś w Jego oczach. Można zachować prawdziwą radość nawet w nie-powodzeniach, a nawet w chorobie. Radość to nie teatralna weso-łość. Ona jest zakorzeniona w sercu. To jest normalny stan życia. Jej źródło nie pochodzi z zewnątrz. Nie może być wymuszona. Gdy naprawdę masz radość serca, będzie ona widoczna także na zewnątrz. Święty Paweł pisze: „Królestwo Boże to nie sprawa te-go, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14,17). Królestwo Boże, czyli obecność i królowa-nie Boga w moim życiu przejawia się w radości serca. 

Historie o świętych męczennikach nie są pobożnymi histo-ryjkami z zamierzchłych czasów. Opowiadają one o autentycznych ludziach z krwi i kości, jak ty i ja, którzy do końca zachowali w sobie radość serca. Nawet wtedy, gdy za Chrystusa oddawali swo-je życie. I do dzisiaj o takich ludziach słyszymy. Także w 2019 roku chrześcijanie przelewają krew, bo nie chcą się wyprzeć swej przyjaźni z Jezusem i do końca zachowują wewnętrzną radość serca. Kochani! Radość serca jest zawsze dobrym termometrem naszej wiary. Jest termometrem mojej relacji z Bogiem. Zapytaj teraz siebie – Czy mam w sobie radość serca? Radość prawdziwą, radość głęboką… (chwila ciszy). 

Kilka lat temu rozmawiałem z panią Marią, która dzisiaj ma już pewnie ponad dziewięćdziesiąt lat. Pamiętam to spotkanie bardzo dokładnie. A szczególnie słowa, które wówczas od niej usłyszałem: „Proszę księdza, ja całe życie poszukiwałam szczę-ścia. Najpierw, gdy była wojna. Straszna wojna… Mówiłam, kiedy się wreszcie skończy, abym mogła być szczęśliwa. I skończył się ten koszmar. Ale minął jakiś czas i znów mówiłam: kiedy ja będę szczęśliwa, kiedy poznam drugą połówkę? I znalazłam wspaniałe-go człowieka. Proszę księdza, mój mąż to był dusza człowiek… Kochający, wspaniały, troskliwy. Ale potem powiedziałam: będę szczęśliwa, gdy będę miała dzieci. Przyznaję, mąż mi nie wystar-czył. I mam dobre, kochające dzieci. Mam wspaniałe wnuki. Ale wie ksiądz co – ja całe życie szukałam szczęścia. I ja czuję w ser-cu, że wciąż szukam, że chcę jeszcze więcej! Mimo tego, że dosta-łam tak wiele, chcę większego szczęścia”. Kochani! Słowa tej pani zapadły mi bardzo mocno w pamięci, ponieważ myślę, że opisują one serce każdego z nas. My tęsknimy za szczęściem. Mamy pra-wo do szczęścia! I Bóg chce naszego szczęścia! Mamy prawo cie-szyć się z tego, co mamy! Ale nieraz bardzo drobne rzeczy, któ-rymi karmimy naszą potrzebę szczęścia, przypominają sylwestro-we fajerwerki – cieszą przez chwilę, są piękne, często wartościo-we, ale potem nagle gasną. I znów potrzebujemy czegoś nowego. To dowód na to, że Twoje serce pragnie Boga! On jest najwięk-szym szczęściem! Będziemy tęsknić, dopóki się z Nim nie zjedno-czymy. Niebo to będzie lawina szczęścia, eksplozja radości! 

Pamiętacie tę historię spotkania Jezusa z Samarytanką? Ona przyszła z dzbanem do studni, by zaczerpnąć potrzebnej wo-dy. Jednak Jezus pokazał jej, że tak naprawdę tym pustym dzba-nem potrzebującym wody jest jej serce. Ewangelia opowiada, że miała ona kilku mężów. Kobieta na całego poszukiwała szczęścia. I nie znalazła… A Jezus jej powiedział, że ma wodę żywą, która może to pragnienie zaspokoić. Tą wodą żywą jest Jego Duch. Bo, gdy Duch Święty przychodzi, wówczas, jak mówi św. Paweł, „mi-łość Boża rozlana jest w naszych sercach” (Rz 5,5). Tak – Duch Święty rozlewa w naszych sercach Boga – prawdziwe szczęście. Dlatego, gdy Samarytanka odchodzi od studni, wówczas zostawia swój dzban. Dlaczego? Bo jej serce zostało wypełnione inną wodą! Gdy to zrozumiemy, wówczas będziemy w stanie sprzedać wszystko, by nabyć perłę ukrytą w roli (por. Mt 13,44-46). Ale perły się nie kupuje, bo ona jest bezcenna. Kupuje się pole, bo w niej ukryta jest perła. Podobnie Ducha Świętego się nie kupuje za pieniądze! Trzeba Go po prostu przyjąć, otworzyć się na Niego. Im bardziej pragniemy, tym więcej otrzymujemy! 

Potrzeba nam radości w codziennym życiu. Zadajmy sobie kilka pytań (czytać wolno). Czy ja cieszę się z tego, co mam? Czy cieszę się z tego, kim jestem? Jak dawno temu powiedziałeś bli-skiej ci osobie – twoim rodzicom, dzieciom, bratu, siostrze, przy-jaciółce, małżonkowi – że cieszysz się, że jest z Tobą? „Radosne-go dawcę miłuje Bóg”. Czy cieszysz się, że jesteś w sercu Kościo-ła, że możesz być tak blisko Boga, że możesz uczestniczyć w naj-większym cudzie, w Eucharystii, w której Bóg otwiera ci swoje serce? Ogród jest po to, aby hodować w nim róże, a nie tylko wy-rywać chwasty. Tym, co odbiera nam radość życia, jest nasze skoncentrowanie na tym, co złe. Musimy widzieć chwasty, to oczywiste. Ale dobro jest silniejsze i trzeba je także dostrzegać i się z niego cieszyć. Czy widzisz dobro? Czy cieszę się ze szczęścia innych: z tego, że komuś się powodzi; z tego, że ktoś wraca do Boga; z tego, że Bóg mu błogosławi? Człowiek jest radosny także wtedy, gdy robi to, co kocha. Gdy jego wybory, codzienność są spójne z jego życiowym powołaniem. Maryja była radosna do końca, bo kochała swoje życiowe powołanie, bo żyła w zgodzie z tym, kim była! Czy ja jestem radosny w moim powołaniu? Czy kocham to, co robię? 

W Starym Testamencie czytamy: „Radość serca wychodzi na zdrowie, duch przygnębiony wysusza kości” (Prz 17,22). Nasze kości mogą się zestarzeć i się zestarzeją, ale nasze serce może być zawsze młode. Nie pozwól, by Twoje serce się zestarzało! Nie pozwól, by Twoje młode kości miały stare serce! Będzie tak zaw-sze, gdy do końca twoich dni zachowasz radość pochodzącą od Pana. Chrześcijaństwo jest religią ludzi radosnych, a nie ludzi smutnych. Ewangelia to Dobra Nowina, Nowina Radosna, a nie zła czy smutna. Jak mówiła św. Urszula Ledóchowska: „Trzeba pokazać ludziom, że pobożność nie czyni nas mrukami”. Pokażmy dzisiaj, że nasza wiara nie czyni nas mrukami! Afrykańskie przy-słowie mówi: „Jeśli chcesz chodzić szybko, idź sam. Jeśli chcesz zajść daleko, chodź z innymi” (CV 167). Zaszliśmy daleko, bo idziemy razem! Bo jest przy mnie mój brat i siostra. Bo widzę jego wysiłek, który mnie mobilizuje. Bo słyszę jego głos, który szepcze mi do ucha: damy radę! Cieszmy się razem! Cieszmy się auten-tycznie! Pan jest blisko! Pokażmy, że nasza wiara nie czyni nas mrukami!