Duchowe pielgrzymowanie Duchowość PPAG 2019
Duchowe pielgrzymowanie Duchowość PPAG 2019
Witajcie w drugim dniu pielgrzymki! Chcę wam dzisiaj powiedzieć, że jako ksiądz spotykam ludzi, którzy zadają mi różne pytania. Cieszę się z tego, że widzą oni w księdzu kogoś, z kim mogą szczerze porozmawiać. Ale wśród tych różnych pytań, nie-raz bardzo trudnych, jest jedno szczególnie trudne. Brzmi ono na-stępująco: „Proszę księdza, co zrobić, aby zmienił się mój mąż, córka, teściowa, babcia?”
Przyznam, że gdy słyszę to pytanie, przychodzi mi do głowy taka myśl: „A skąd ja mam wiedzieć? Ja tego człowieka na oczy nie widziałem, nie znam go, a mam dawać rady, które mają wszystko w cudowny sposób zmienić…”. Sam mam z tym problem. Są zachowania, które mnie u moich współ-braci denerwują i nie mam pojęcia, jak ich zmienić. Naprawdę nie wiem, jak zmienić drugiego człowieka. To pytanie, które chyba stawiamy sobie wszyscy: Jak zmienić drugiego człowieka?
Mamy różne rozwiązania… Nieraz takie, które zamiast pomóc, szkodzą. Można na przykład zachowywać się tak samo jak on. Jeśli ktoś oszukuje, to ty też go oszukaj. Jeśli nie chce ci w czymś pomóc, to ty mu nie pomagaj. Niech zobaczy, jak to jest miło, gdy się obrywa od najbliższych. Może przejrzy na oczy… Ale czy to nie jest dolewanie oliwy do ognia? Przecież często kłótnia zaczyna się od drobnostki, a przez takie wzajemne odgry-zanie sobie, człowiek może się nie odzywać miesiąc tylko dlatego, że ktoś nie wyrzucił śmieci. To zatem nie najlepszy pomysł. To zły pomysł, bo wówczas ja sam staje się autorem zła. A może lepiej w takiej sytuacji w ogóle nie reagować? Ciche dni jeszcze nikomu nie zaszkodziły… To też nie najlepsze rozwiązane… Może to nie podkręca konfliktu, ale go nie rozwiązuje. Przecież stawanie się głuchym jak pień może jeszcze bardziej popsuć wzajemne relacje.
Myślę, że na pytanie: „jak zmienić drugiego człowieka?”, należałoby odpowiedzieć: „drugi człowiek może się zmienić, jeśli ja się zmienię!” Pamiętaj! Gdy chcesz zmieniać innych, najpierw zadaj sobie pytanie – czy przypadkiem ja nie muszę się jakoś zmienić, a może wtedy i ten drugi człowiek się zmieni? Bo naj-ważniejsza reforma to zawsze reforma siebie samego. I nie chodzi tutaj o jakąkolwiek zmianę. Chodzi o to, aby się stać podobnym do Jezusa. Zobacz! Przecież nie tylko ja chcę, aby drugi człowiek stał się lepszy. Bóg też tego chce. Ale często do takiego człowieka po prostu nie ma dostępu. Chce do niego dotrzeć przez Ciebie! Jeśli będę podobny do Jezusa, drugi człowiek spotka Go we mnie. A wtedy jest szansa, że się zmieni… Dlatego potrzebujemy tych po-staw, które nazywamy owocami Ducha Świętego. Są one nama-calnym dowodem na to, że żyje w nas Jezus; że na serio jesteśmy od Niego!
Tym, co czyni nas podobnymi do Jezusa i co może prze-mieniać innych jest nasza uprzejmość! Uprzejmość kojarzy się nam z jakąś kurtuazją czy dobrymi manierami. To prawda, że człowiek uprzejmy zrobi starszemu miejsce w autobusie, przepuści w drzwiach kobietę. Niestety, dla niektórych stało się to dzisiaj najwyraźniej niemodne. Niestety… Ale uprzejmość to nie tylko bycie człowiekiem kulturalnym. Uprzejmość to przecież kolejny owoc Ducha Świętego, to niejedynie kwestia dobrych manier. Warto zatem zapytać o to, w czym wyrażała się uprzejmość Jezu-sa.
Gdy spojrzymy na Biblię i poszukamy w niej miejsc, gdzie występuje greckie słowo uprzejmość, to zobaczymy, że to – naj-krócej mówiąc – życzliwe nastawienie do innych. Uprzejmość to kwestia spojrzenia na człowieka. To pytanie – jak ja patrzę na in-nych? W jaki sposób ja patrzę na człowieka? Jezus przyciągał tłu-my, bo był pełen serdeczności i otwarcia. On nie tworzył barier. Dlatego do Jezusa lgnęły tłumy! Czujemy, że nie chodzi tu tylko o dobre maniery. To cecha opisująca miłość, to życzliwe otwarcie na innych, to spojrzenie na innych z miłością. Od tego się wszystko zaczyna… Gdy otworzymy Ewangelię, wówczas zobaczymy, że powołania Apostołów zaczynały się właśnie od tego spojrzenia Jezusa – spojrzenia pełnego miłości. Także kiedy Jezus widział tłumy, litował się nad nimi, bo byli jak owce nie mające pasterza (Mk 6,34).
Myślę, że już lepiej rozumiemy, na czym polega uprzej-mość jako kolejny owoc Ducha Świętego. To spojrzenie na innych z miłością. Papież Franciszek mówi: uprzejmość wskazuje, że „mi-łość nie działa brutalnie, nie działa w sposób niegrzeczny, nie trak-tuje szorstko. Jej sposób bycia, jej słowa, jej gesty są sympatyczne, a nie grubiańskie lub sztywne. Nie lubi ranić innych” (AL 99). Warto zadać sobie teraz takie pytania: Jak ja spoglądam na innych ludzi? Jakie ja mam nastawienie do innych? Czy czuję się od nich lepszy? Czy w życiu nie jestem niekiedy zwykłym gburem? Czy moja postawa jest pełna serdeczności? A może już samym spoj-rzeniem zabijam? Czy drugi człowiek może mi zaufać? Czy czuje się przeze mnie przyjęty? Pomyślmy o tym przez chwilę… Jak ja patrzę na innych? (chwila ciszy)
Święta Matka Teresa z Kalkuty mówiła: „Lepiej jest zapa-lić światło niż przeklinać ciemność”. Zamiast narzekać na brak miłości, trzeba tę miłość dawać. Słowa te zgadzają się z jej ży-ciem. Nie tylko tak mówiła, ale też tak żyła. Słyszałem, że pewne-go razu, kiedy zbierała pieniądze dla ubogich, zobaczyła bogatego mężczyznę i postanowiła poprosić go o wsparcie. Gdy podeszła z otwartą dłonią, on w tę dłoń splunął. Wtedy ona tę dłoń przycisnę-ła do serca i powiedziała: „Dziękuję, to było dla mnie. A w drugą dłoń daj coś biednym”. Strasznie naiwne, co? A no nie do końca! Bo okazało się, że to był jedyny sposób, aby przemienić serce tego człowieka. Twoja uprzejmość to jest zapalanie światła tam, gdzie jest strasznie ciemno… Przysłowie perskie głosi: „Uprzejmość to waluta, która bogaci nie tego, kto ją otrzymuje, lecz tego, kto ją rozdaje”.
Twoje życzliwe nastawienie do innych przejawia się w tym, że chce się z nimi rozmawiać. I chodzi o rozmowę głęboką. Jako ludzie potrzebujemy budować prawdziwe więzi. Laptopy i smartfony nigdy nie zaspokoją w nas tego głodu. I nie potrzebuje-my rozmowy takiej o wszystkim i o niczym. Ile jest rozmów o modzie i pogodzie, z której nic nie wynika? Twój syn, córka, mąż, żona, kolega, koleżanka może potrzebują rozmowy głębokiej. Mo-że tak po prostu – co u niego słychać, co przeżywa, jak mu na tych studiach… Gdy się nie rozmawia, nie ma budowania więzi. I nie-stety, można się do tego przyzwyczaić. Można żyć z kimś w zu-pełnej zgodzie, ale z nim nie rozmawiać miesiącami, a nawet lata-mi. Nieraz trudno to odkręcić po tak długim czasie. By jednak rozmawiać szczerze, potrzebny jest klimat uprzejmości, serdecz-ności, czyli życzliwego przyjęcia. Gdy tego nie ma, od razu to wy-czuwamy i się zamykamy… Bez życzliwego przyjęcia nie ma zau-fania, nie ma otwartości. I co ważne – chodzi o serdeczność i życz-liwość prawdziwą, a nie udawaną. Może ten trudny człowiek zmieniłby się, gdybym inaczej na niego spojrzał… Może by się wszystko zmieniło na lepsze, gdybym zaczął od zmiany mojego spojrzenia?
Gdzieś przeczytałem takie zdanie: „Moje plecy to nie pocz-ta głosowa. Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to powiedz mi pro-sto w twarz”. Bez wątpienia – ważne jest to, jak mówimy! Czy w rozmowie z innymi tworzę klimat życzliwości? A propos rozmo-wy… Ktoś podzielił małżeństwo na trzy etapy przypominające trzy zakony. Pierwszy etap małżeństwa przypomina zakon fran-ciszkański. Wtedy małżonkowie darzą się wielką sympatią, służą sobie bezinteresownie. Drugi etap małżeństwa przypomina zakon dominikanów. Wtedy bowiem małżonkowie prawią sobie nawza-jem kazania. Jest i trzeci etap małżeństwa – podobny do zakonu kamedułów. W nim obowiązuje reguła wiecznego milczenia . Niezależnie jak jest w naszym życiu, jedno jest pewne – warto rozmawiać z życzliwością!
Są w naszym życiu takie osoby, o których mówimy: ja przy nim odpoczywam. Bez wątpienia są to osoby uprzejme, czyli życz-liwe. Tacy ludzie nie budują murów, ale przyciągają innych. Ich postawa otwiera, a nie zamyka. Przy nich czujemy się bezpiecznie. Bez wątpienia Kimś przy Kim odpoczywamy, jest sam Bóg. Gdy często się z Nim spotykamy, stajemy się tacy jak On. Bo przecież „z kim przestajesz, takim się stajesz”. Podziękuj dzisiaj Bogu za ludzi, przy których możesz odpocząć. Którzy są dla ciebie promy-kami samego Boga. Zadaj sobie pytanie: Czy przy mnie inni mogą odpocząć? Czy moje spojrzenie, moje słowa dają innym wytchnie-nie? Kiedyś znalazłem w Internecie mem z napisem: „Uprzejmość stała się takim rarytasem, że niektórzy uważają ją za flirt”. Nieste-ty, uprzejmość stała się dzisiaj rarytasem, ale jednocześnie jest papierkiem lakmusowym chrześcijanina, który przez to jaki jest albo przyciąga do Jezusa, albo od Niego odpycha.
Potrzebna jest uprzejmość na pielgrzymce, by spoglądać na współtowarzyszy drogi z miłością. Jesteś uprzejmy, gdy potrafisz dostrzec potrzeby innych. Tylko oko pełne miłości potrafi widzieć potrzeby innych, a niejedynie swoje. Takie oko zobaczy: czyjś ból, smutek, samotność, zakłopotanie, zniechęcenie drogą… Takie było oko Maryi, która w Kanie Galilejskie tak bardzo dyskretnie zauważyła potrzeby innych. Chciała uchronić małżonków od wstydu i kompromitacji. Przyszła z tym do Jezusa. Gdy widzisz potrzeby innych, masz ich zanieść do Jezusa. Ale także, jeśli to możliwe, spróbuj zaradzić ich potrzebom, zaproponuj może jakąś pomoc, może rozmowę, może zwykły uśmiech… A może po pro-stu się za niego pomódl w czasie różańca…
Panie Jezu, daj nam wrażliwe oczy! Daj oczy, które patrzą na innych z miłością, które są życzliwe. Duchu Święty, uczyń z nas ludzi uprzejmych, bo sami nie damy rady! Uzdrów nasze spojrze-nie. Chcemy mieć oczy Jezusa, Jego życzliwość, Jego otwartość. Chcemy, by inni czuli się przez nas przyjęci. Duchu Święty, pomóż nam burzyć niepotrzebne mury, które tak często budujemy z na-szych myśli, słów i czynów! Niech nasza uprzejmość będzie oknem, przez które inni ludzie zobaczą Twój dom pełen miłości i dobra. Amen.