Duchowe pielgrzymowanie Duchowość

MEDYTACJA DZIEŃ PIĄTY 1 SIERPNIA 2023 (wtorek)

Kościół w drzwiach

Piąty dzień wędrówki do Matki. Maryjo dopomóż nam mieć wzrok wpatrzony w ten cel, który obraliśmy. Jednocześnie Matko nasza pomóż nam zobaczyć samą drogę jako cel, poprzez który codziennie możemy doświadczać Bożego słowa, spotkania z Chrystusem w drugim człowieku. Niech nie ustaje w nas nadzieja na większą miłość i świętość życia. Jesteśmy coraz bliżej drzwi Kościoła, jednak wielu z nas może odczuwać, że jeszcze jest daleko. Wejdźmy w rozważanie tego, co mówi nam Jezus. Jak Ojciec reaguje na nasze powracanie. Czy na pewno powinienem się bać spowiedzi? Posłuchajmy!

„A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go.” 

Jakimi słowami opisać te pełne wzruszenia spotkanie ojca z synem? Rodzic wychodzi naprzeciw swojego dziecka, zanim ten do niego się zbliżył. Skąd wiedział, że marnotrawny powraca? Czyżby upodobał sobie o stałych godzinach stać w drzwiach, patrząc w dal i nie tracąc nadziei, że kiedyś może znowu go ujrzy? Kardynał Robert Sarah, rozważając trudną sytuację Kościoła, mówił: „Nie łudźmy się, że stawiając się poza Kościołem, nadal możemy pozostawać w społeczności Chrystusa”. Zagubiony syn być może zrozumiał, że potrzebuje wspólnoty, która na nowo przywróci jemu godność. Okazało się ostatecznie, że miłosierdzie ojca przewyższyło oczekiwania, z jakimi do niego powrócił, pragnąc jedynie stać się jednym z jego podwładnych. Zastanów się przez chwilę, czy czujesz potrzebę ponownego bycia w Kościele. Może jesteś w takim miejscu swojego życia, że ani nie jesteś poza Kościołem, ani nie jesteś stricte w Kościele. Jesteś jakby w jego drzwiach. Może tutaj ma się dokonać spotkanie przemieniające twoje serce. Może tymi drzwiami jest konfesjonał, który na nowo rozbudzi w tobie radość życia i sens trwania przy Chrystusie. On nie szuka idealnych ludzi, ale jako dobry pasterz wychodzi przed drzwi, pragnąc wziąć na siebie poranioną owcę i dać jej ponownie poczucie akceptacji i bycia przyjętą taką, jaką jest. 

Wspomniany kardynał w swojej książce zatytułowanej „Na wieczność” pisze: „Może być tak, że w ludzkim kontekście Kościoła wiele rzeczy nas rozczarowuje. Może być też tak, że bez własnej winy jesteśmy dogłębnie nierozumiani. Może być, że wewnątrz Kościoła musimy znosić prześladowania. Bądźmy jednak szczęśliwi w obecności Ojca, który widzi w ukryciu. Bądźmy szczęśliwi, jeśli nabywamy wówczas za cenę krwi duszy owo wewnętrzne doświadczenie, które zapewni skuteczność naszym słowom, kiedy będziemy musieli wesprzeć jakiegoś brata osłabłego w swym powołaniu, mówiąc mu wraz ze świętym Janem Chryzostonem: Nie odłączaj się od Kościoła! Żadna potęga nie dorównuje mu siłą. Twoją nadzieją jest Kościół. Twoim zbawieniem jest Kościół. Jest on wyższy od nieba i szerszy od ziemi. Nigdy się nie starzeje. Jest wiecznie żywotny”.

Gdy syn był jeszcze daleko, ojciec już sięgnął go wzorkiem. To, że niejednokrotnie nie czujemy obecności Boga, nie znaczy, że Go nie ma, nie znaczy, że nas nie widzi i nas nie szuka. To nie On odwrócił się od nas, ale to my go niejednokrotnie opuściliśmy. Postaw się na miejscu zagubionego syna. Zastanów się, jak daleko odszedłeś od Tego, który kocha cię bezgraniczną miłością. Może wystarczy, że skoncentrujesz uwagę na Jego obecności, przywołasz Go myślą i sercem. Wtedy szybciej odczujesz na sobie Jego pełen ciepłych uczuć wzrok. Pozwól sobie na dotyk Boga, który nie rani, ale leczy. Otwórz przed Nim swoje serce i zaproś Go tam z ufnością. Możesz mieć pewność, że pragnieniem Boga jest cię uświęcić, dać ci nowe życie. Nie ma On na celu oczekiwać ciebie w drzwiach, aby cię ukarać i wylać cały gniew za zło z przeszłości. Bóg, w którego wierzymy, taki nie jest. Jest On Ojcem, którego marzeniem jest włączyć Cię w pole działania ożywiającej Miłości. 

Teraz w chwili ciszy uciesz się Bogiem, który cię nie odrzuca, ale pragnie okazać Ci przebaczenie.

Kardynał Sarah, wchodząc w rozważanie Wspólnoty Wierzących, przedstawia w swojej książce i analizuje dwie znaczące w historii Kościoła postaci. Jeden z nich oburzał się na Kościół i jego hierarchów, a drugi, widząc ruinę Kościoła, pragnął go odbudowywać świętością życia. Pierwszym z nich jest Luter.„Jego niedolą było, że zamierzał reformować. Kto by zamierzał reformować Kościół tymi samymi środkami co społeczeństwo doczesne – poniesie nie tylko klęskę, ale znajdzie się nieomylnie poza Kościołem. Reformuje się Kościół tylko wtedy, kiedy się za Kościół cierpi, reformuje się Kościół widzialny, cierpiąc za Kościół niewidzialny, reformuje się błędy Kościoła, mnożąc przykłady jego najbardziej heroicznych cnót. 

Drugą osobą jest św. Franciszek z Asyżu. Bardzo możliwe, że był on nie mniej od Lutra oburzony rozpustą i symonią prałatów. Ale niezawodnie bardziej nad tym cierpiał, bo też bardzo się różnił usposobieniem od mnicha weimarskiego. Nie próbował wszelako wyzywać nieprawości do walki, nie próbował stawiać jej czoła, rzucił się w ubóstwo i wraz ze swoją bracią, pogrążył się weń jak mógł najgłębiej niby w krynicy wszelkiego odpuszczenia i wszelkiej czystości. Nie próbował odbierać Kościołowi jego dóbr nieprawnie nabytych, ale obdarzył go nadmiarem skarbów niewidzialnych, a na skinienie łaskawej ręki tego żebraka stosy złota i nieczystości rozkwitły niby wiosenne żywopłoty. Kościół nie potrzebuje reformatorów, ale świętych”.

Jeśli chcemy na nowo spotkać Chrystusa w Kościele, potrzebujemy odważyć się do niego zbliżyć. Bliskość z Ojcem da nam ten duchowy pocałunek, który pobudził również św. Franciszka z Asyżu. Jego pokorna postawa, podobnie jak syna marnotrawnego, sprawiła, że obydwaj stali się otwarci na Miłość Ojca. 

Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…