Duchowe pielgrzymowanie Duchowość

MEDYTACJA DZIEŃ CZWARTY 31 LIPCA 2023 (poniedziałek)

Kościół powracających

Nie ma takiej sytuacji, z której nie dałoby się wyjść. To co dla człowieka jest niemożliwe, to nie dla Boga. Dla Niego wszyst- ko jest możliwe. Dobrze, żeby spojrzeć na swoje życie w świetle prawdy, nie udając, nie okłamując siebie i innych. Powiedz Bogu, że nie dajesz rady, że masz dość, że nie wiesz, gdzie jesteś, ani którędy iść. Pozwól Jemu działać. Proś o Ducha Miłości, o dobre przeżycie tego kolejnego dnia. Nie zmarnuj łaski, jaką Bóg przygotował Tobie na ten konkretny dzisiejszy dzień.

Czas na osobistą modlitwę…

„Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.”

Ileż pożytku przynosi człowiekowi samorefleksja, jaka wartość płynie z ludzkiego rozumu, kiedy używa się go należycie? Nasz wzrok utkwiony w zagubionym synu niech skupi się tym razem na żalu, jaki stopniowo w nim narasta, aż wymusza na nim podjęcie konkretnej decyzji. Można w nim dostrzec grzesznika, który zaczyna być niezadowolony z obranej drogi. Sumienie jak gdyby zaczyna pukać do drzwi jego serca, przypominając mu o drodze zgoła odmiennej niż ta, którą obrał w swojej samowoli i przekonaniu, że sam najlepiej wie, co ma robić ze swoim życiem. Czy statek targany sztormami nie potrzebuje kogoś, kto nim pokieruje? Młodszy syn w końcu zrozumiał, że sam nie jest w stanie dotrzeć do przystani szczęścia. Potrzebuje kogoś, kto zna się na żegludze, kogoś, kto zna drogę, kogoś, przy kim można czuć się bezpiecznie. Przypomniał sobie wreszcie o kochającym ojcu. Wrócił do historii swojego życia, kiedy to otrzymał tak wiele, gdy czuł się kochany, potrzebny, chciany. Zrozumiał, że jego życie legło w gruzach, że już dawno nie czuł zapachu kwiatów z własnego domowego ogrodu, że dawno nie doznał radości na wieść o nowym dniu, nie widział uśmiechu najbliższych. Jego wewnętrzna duchowa ruina powodowała trwały smutek na twarzy, a spływające po policzkach łzy mieszały się z lichym pokarmem, o który musiał prawdopodobnie nawet żebrać.

Wyobraźmy sobie sytuację syna: Słyszy on głos, we- wnętrzny subtelny głos: „Wróć synu! Wróć synu mój! Wróćnajdroższy synu!” Początkowo mógł ten głos ignorować, nie ro- zumieć, ale głos stawał się w nim coraz wyraźniejszy, jakby skały odbijały dźwięk z dali i niosły się aż do dalekiej krainy, gdzie przebywał. One były jak krople uderzające o kamienną powłokę jego serca, krusząc w nim pychę i przedostając się do czułości, jakiej się dawno wyzbył.

Wejdź w ciszę, której może się boisz. Pozwól coś sobie powiedzieć. Bóg pragnie dotknąć również twojego wnętrza i prze-dostać się do ran, jakie zakrywasz. Pozwól Dobremu Lekarzowi opatrzyć swoje serce. Niech grzechy nie dominują, niech złość nie zaślepia cię. Oddaj mu swoje frustracje życiowe, niepowodzenia, poczucie, że znowu zawiodłeś. On cię zna lepiej, niżeli ty znasz samego siebie.

Czas na refleksję osobistą

Ile razy słyszy się, że jest kryzys powołań, kryzys Kościoła, kryzys wiary. Jeden wielki kryzys całego świata i społeczeństwa! Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, jaka się kryje za tym słowem geneza: Kryzys – termin pochodzi z języka greckiego (stgr. κρίσις – „krisis”) i oznacza w sensie ogólnym wybór, decydowanie, zmaganie się, walkę, w której konieczne jest działanie pod presją czasu. Kryzys nie musi nas przytłaczać, w kryzysie można na nowo odnaleźć siebie, jak to zrobił marnotrawny syn. Jeśli przeżywasz swój osobisty kryzys, to zaproś do niego Jezusa, niech On będzie twoim instruktorem jazdy w kryzysie. Nie podejmuj decyzji pochopnie, nie panikuj, nie wchodź w pesymizm, nie zadręczaj się sytuacją, w jakiej się znalazłeś. Jeśli widzisz nad sobą same czarne chmury, to wiedz, że tuż za nimi świeci słońce. Są to promienie Bożej Miłości, które pragną rozświetlić twoje wnętrze, ożywić je i pokierować na odpowiedni szlak.

Iluż to najemników ma pod dostatkiem chleba, a ja tu głodem, przymieram! Ileż zmarnowanych Eucharystii, duchowego pokarmu, który na mnie czeka w Domu Modlitwy. Ileż spotkań umacniających ducha może stać się moim udziałem! Wiem! Wrócę do Ojca, wrócę do Tego, który mnie kocha miłością odwieczną. Syn nie od razu wierzy w taki ideał powrotu. On zadowoli się byciem choćby najemnikiem własnego ojca. Doskonale wie, że nie zasłużył na powrót, że utracił godność dziecka i nie zasługuje na przebaczenie. Nie uwzględnia nawet opcji, że jego tata przyjmie go nierozgniewany. Dokładnie planuje, w jakim uniżeniu padnie przed nim i będzie błagał o litość, o przebaczenie. Ta decyzja, którą podjął, nie była zwykłym impulsem, za którym poszedł. To była odpowiedź na natchnienie Ducha Świętego, który zaczął w nim działać najpierw przed rodzącą się refleksją nad jego stanem aktualnego życia, a następnie poprzez rachunek sumienia, żal, mocne postanowienie poprawy. Wyruszył w podróż, aby stanąć w prawdzie przed ojcem, aby szczerze wyznać swoją winę, licząc na to, że nie zostanie odrzucony.

Wyruszmy w drogę razem z synem marnotrawnym. Niezależnie gdzie jesteś, możesz wrócić, masz gdzie wrócić. Kościół jeszcze nigdy nikogo nie potępił. Jezus również nie potępia żadnego człowieka, a jedyne co potępia to grzech, on go zmazuje, oddając swoje życie za nas na krzyżu. Doceńmy ten bosko-ludzki gest.

Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…