Duchowe pielgrzymowanie Duchowość

KONFERENCJA DZIEŃ DZIEWIĄTY (sobota)

„Potem wielki znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce,
i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A
jest brzemienna. I woła, cierpiąc bóle i męki rodzenia.”
Minione dni przynosiły nam obraz Kościoła, który
odczytywaliśmy z przypowieści o synu marnotrawnym. Dziś, w dniu,
gdy wchodzimy na Jasną Górę, by pokłonić się Najświętszej Maryi
Pannie, chcemy rozważyć prawdę o tym, że Maryja jest naszą Królową,
jest naszą Matką, jest Matką Kościoła. Chcemy spojrzeć na życie Maryi
i zobaczyć w Maryi wzór dla Kościoła. Od Maryi chcemy uczyć się, co i
jak wykonywać, by budować Królestwo Boże na ziemi. Pewnie wiele
razy słyszeliśmy o tym, że słowo kościół w językach biblijnych jest
rodzaju żeńskiego. Kachal Jahwe – wyrażenie hebrajskie; greckie zaś
ecclesia (oznaczające: zwołanie, wspólnotę ludzi, których Bóg wezwał i
zgromadził). Rzeczowniki te są rodzaju żeńskiego. Po hebrajsku i
grecku, a później także po łacinie i w wielu współczesnych językach nie
mówimy o „tym Kościele”, ale o „tej Kościele”. Sprawia to, że łatwiej
nam myśleć o Kościele jako Oblubienicy, a to z kolei jakoś bardzo
mocno zbliża Kościół w naszych rozważaniach do Maryi.
Przytoczony fragment Księgi Apokalipsy do IV wieku
rozumiano w ten sposób, że ową niewiastą obleczoną w słońce jest
właśnie Kościół. Następne wieki dostrzegły w niewieście Maryję. Dziś
my również widzimy w obrazie niewiasty Maryję, ale nie możemy
zapominać także o pierwotnym znaczeniu eklezjalnym.
Na kartach Pisma Świętego wiele razy spotykamy Maryję.
Spotykamy ją po raz pierwszy w Nazarecie, gdy w scenie zwiastowania
przyjmuje Bożą wolę. Już wtedy Maryja cieszy się szczególnym
wybraniem, ale jednocześnie ona sama ma świadomość, że droga jej
powołania będzie drogą wymagającą. Bardzo mocno potwierdza się ta
prawda, gdy Maryja staje przed starcem Symeonem i słyszy z Jego ust,
że „jej duszę przeniknie miecz boleści”. Świętość Maryi nie oznaczała
zatem sielankowego życia, ale była codziennym wysiłkiem, pytaniem o
wolę Bożą, wypełnianiem Jej i trwaniem przy Chrystusie. Już pierwsze
chwile życia Jezusa były dla Maryi doświadczeniem bolesnym, poprzez
tajemnicze poczęcie Syna Bożego, odrzucenie w Betlejem, ucieczkę do
Egiptu, a ostatecznie towarzyszenie Chrystusowi w chwili śmierci.
W dokumentach II Soboru Watykańskiego czytamy, że „Bóg dał
Kościołowi-Dziewicy, Najświętszą Maryję Pannę Matkę Chrystusa jako
przykład cnoty, podczas gdy Kościół w osobie Najświętszej Maryi już
osiąga doskonałość, dzięki której istnieje nieskalany i bez zmazy”.
„Chrześcijanie ciągle jeszcze starają się o to, by przezwyciężając grzech,
wzrastać w świętości, dlatego wznoszą oczy ku Maryi, która świeci całej
wspólnocie wybranych jako wzór cnót”.
Łatwo myśleć nam o Maryi jako tej, która została przez Boga
naznaczona szczególną świętością. Zarzuca się nam, że nadmiernie
oddajemy Jej cześć, widząc w Maryi niemalże bóstwo. Warto w tym
miejscu przytoczyć greckie określenia kultu. W języku liturgicznym,
gdy mówimy o kulcie, używamy trzech określeń: kult najwyższy należy
się samemu Bogu, ten kult z języka greckiego nazywany jest latreia.
Świętym przynależny jest kult, który określa się jako dulia, kult maryjny
natomiast ma szczególny przedrostek hyper dulia. Część oddawana
Maryi nie jest taka sama, jak cześć oddawana Bogu. Spośród świętych
jednak oddajemy Matce Boga cześć szczególną. Bogu należy się
najwyższa chwała, kult świętych to raczej uczenie się od nich, czerpanie
z ich przykładu, wołanie o ich wstawiennictwo…
Maryja pozostaje wzorem świętości nie tylko ze względu na Jej
wybranie i bliskość Boga, ale ze względu na Jej ciągłą odpowiedź wiary,
jakiej Bogu udzielała.
Gdy czytamy w ewangeliach te fragmenty, które mówią o jej
życiu, to gdzieś w tle przebija z nich ogromna zwykłość, szara
codzienność, która towarzyszyła Maryi. Patrzymy na Maryję jako tę,
którą przedstawiają nam pięknie wyzłocone ikony zdobione kwiatami,
otaczane obłokami kadzidła. Tymczasem Maryja, tak jak każda żona i
każda matka, opiekowała się domem. Jej zadaniem było zatem
gotowanie obiadu dla Świętego Józefa, pranie pieluszek, gdy Jezus był
malutki, troska o to, by dom normalnie funkcjonował. Wszystko to
sprawia, że Maryja staje się kimś bardzo bliskim nam i w istocie to
wszystko, co w niej podziwiamy, wyrastało na gruncie codzienności.
Maryja pozostaje dla Kościoła wzorem. Jest przede wszystkim
wzorem wzniosłej miłości. Brzmi to bardzo dostojnie, a dotyczy spraw
najprostszych. Miłość, jaka panowała w domu Świętej Rodziny, dla
wielu pozostaje ideałem, za którym tęsknią, budując swoje życie
małżeńskie czy rodzinne. Przykład wielkiej wrażliwości na innych
możemy zauważyć także w czasie wesela w Kanie Galilejskiej. Maryja
dostrzega problem nowożeńców i nie pozostaje wobec niego obojętna.
Znajduje rozwiązanie. Działa. A w tym wszystkim pozostaje dyskretna,
taktowna…
Maryja jest dla nas wielkim wzorem wiary i nadziei.
„Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa
powiedziane Tobie od Pana” – powiedział Jej Archanioł Gabriel.
Maryja uwierzyła w coś, co było wydarzeniem bez precedensu, nikt
nigdy wcześniej nie musiał realizować takiego powołania jak Maryja.
Maryja uczy nas wiary w to, że Bóg naprawdę może dokonywać rzeczy
niemożliwych. Wiara Maryi, wiara bezkompromisowa i pewna,
towarzyszy jej przez całe życie. Idzie za Jezusem i towarzyszy mu choć
różne momenty sprawiają, że zwyczajnie nie rozumie tego, co się dzieje.
Wtedy Maryja rozważa wszystkie te sprawy w swoim sercu. Chcemy od
Maryi uczyć się takiej wiary. Wiary w to, że Bóg realizuje swoje dzieło,
że wybiera sobie właściwe drogi, że dla niego nie ma nic niemożliwego.
Co było źródłem tak wielkiej wiary w życiu Maryi? Święty
Paweł mówi nam, że wiara rodzi się ze słuchania. Maryja ukazana jest w
Piśmie Świętym jako ta, która słuchała słów Pana Boga. Pozostawała
uczennicą Pana. Bez wątpienia każdy z nas zna hymn „Magnificat”,
który Maryja wypowiada, spotykając się z Elżbietą. Ten stosunkowo
krótki fragment zawiera ponad 80 odniesień do Starego Testamentu. Jest
zatem z jednej strony ciągłym przywoływaniem minionych wydarzeń,
ale jednocześnie staje się nową, dotąd nieznaną pieśnią. Papież Benedykt
XVI, komentując „Magnificat” Maryi, powiedział, że w słowie Bożym
Maryja czuje się jak w domu. Swobodnie się po nim porusza, wchodzi
do niego i z niego wychodzi. Kościół pragnie naśladować Maryję w jej
zasłuchaniu i przyjęciu słowa Bożego. Odkrywamy znaczenie Słowa
Bożego i jak Maryja chcemy w Słowie Bożym zamieszkać.
Maryja jest wzorem nadziei. Ten jej przymiot szczególnie
widoczny jest w chwili oczekiwania na zmartwychwstanie Pana.
Tradycja mówi, że Maryja nie musiała biec do grobu Chrystusa, by się
przekonać, że jest on pusty. Maryja miała pewność, że Chrystus
rzeczywiście zmartwychwstał. Cierpiała wraz z nim, gdy umierał na
krzyżu, ale nadzieja złożona w jej sercu sprawiała, że była pewna
zmartwychwstania. Czyż Chrystus nie oczekuje od swojej Oblubienicy,
od całego Kościoła, by towarzyszył mu w chwilach doświadczeń, trudu
krzyża, by wraz z nim współcierpiał, jak czyniła to Maryja, by wraz z
nim dźwigał Krzyż, by potem razem z Chrystusem zmartwychwstać?
Kościół wpatrzony w postawę Maryi w szczególny sposób
dedykuje jej każdą sobotę. Każda sobota jest wspominaniem
spoczywania Chrystusa w grobie. Przeżywamy ją wraz z Maryją,
oczekując zmartwychwstania, czerpiąc od Niej nadzieję.
Od Maryi także uczymy się trwania we wspólnocie i na
modlitwie. Ukazuje nam to księga Dziejów Apostolskich, gdy
przekazuje nam oczekiwanie na zesłanie Ducha Świętego. Maryja trwała
wtedy z apostołami w Wieczerniku, modląc się i oczekując zstąpienia
„mocy z wysoka”.
Tytułem, którym obdarzamy Maryję, jest tytuł Dziewica. Tytuł
ten oznacza przede wszystkim nieskazitelność i czystość w dochowaniu
wiary Oblubieńcowi. Maryja pozostawała zawsze wierna Chrystusowi,
jego słowu i jego nauczaniu. W życiu Maryi w pełni realizowały się
słowa: troszczcie się najpierw o królestwo Boże, a wszystko inne będzie
wam przydane.
Kościół nazywa Maryję Oblubienicą. Sam również nazywa siebie
oblubienicą. Kościół jest zatem tą niewiastą, którą wybrał Bóg, którą
Bóg, tak jak Maryję, pragnie uwieńczyć klejnotami cnót, którą pragnie
wprowadzić Kościół – Swoją Oblubienicę w swoje niebiańskie komnaty.
Przywołajmy tu „baśniowy topos”. Wszyscy znamy bajki mówiące o
rycerzu, który przyjeżdża na białym koniu, by uratować zamkniętą w
wieży księżniczkę więzioną przez smoka. Topos literacki zawarty w
tych baśniach w jakiś sposób obecny jest w Księdze Apokalipsy, a
szerzej Jego echo możemy znaleźć w całym życiu Chrystusa. Chrystus,
jak boski rycerz, przybywa, aby pojąć swoją oblubienicę. Znajduje ją w
niezwykle trudnym położeniu; jest w niewoli swojego grzechu w pętach
smoka, czyli złego ducha. Chrystus podejmuje walkę, pokonuje
nieprzyjaciela i uwolnioną oblubienicę pojmuje za żonę. Ostatnia księga
Bożego objawienia, księga Apokalipsy, pokazuje nam gody baranka, to
znaczy wesele w niebie, radość z zaślubin Chrystusa z Oblubienicą, z
Kościołem.
To prawda, że kościół jest grzeszny. Mówiły nam to dobitnie
konferencje ostatnich dni. Chrystus przychodzi na świat, aby oblubienicę
oczyścić, usunąć z niej wszelkie zmarszczki i skazy, i doskonałą
wprowadzić do swojego Królestwa. Prawdą jest zatem i to, że Kościół
oczyszczony krwią Chrystusa, obmyty przez niego łaską zbawienia, jest
święty. Kościół – Oblubienica Chrystusa jaśnieje pięknem swojego
Oblubieńca. Chrystus zachwyca się swoją Oblubienicą, woła do niej jak
oblubieniec z Pieśni nad Pieśniami: „cała piękna jesteś oblubienico moja
i nie ma w tobie skazy”. Do takiej wspólnoty Kościoła – Oblubienicy
Chrystusa należymy.