Duchowe pielgrzymowanie PPAG 2018

DZIEŃ 7 / OBDAROWANI RADĄ / KONFERENCJA

Witajcie Kochani!
Nasze pielgrzymowanie upływa bardzo szybko, już spora część drogi za nami. Dziś bierzemy się za kolejny dar Ducha Świętego, ale najpierw narobię Wam trochę smaku…

Otóż w momencie, kiedy słuchacie tych słów, zapewne albo z nieba leje się żar, albo jesteście przemoknięci – tak zwykle wygląda dzień pielgrzyma. Tymczasem ja, pisząc te słowa, siedzę sobie
w ciepłej kawiarni i obserwuję zza szerokiego, witrynowego okna pierwsze zwiastuny wiosny. Przede mną stoi wielki dzban z owocową herbatą i najlepszy w mieście tort bezowy. Co jakiś czas odrywam się od moich kartek, a to żeby popatrzeć na przyrodę za oknem, a to żeby przyjrzeć się ukradkiem innym gościom. Po lewej stronie siedzi grupa przyjaciółek, szczebiocących wesoło
o najnowszej promocji w Rossmannie. W głębi sympatyczne, starsze małżeństwo rozmawia pogodnie przy kubku parującej kawy,
a po prawej jakaś para młodych ludzi zerka na siebie nawzajem nieśmiało, denerwując się pierwszą zapewne randką. 

A ja, pośród nich, mówię sam do siebie. A właściwie to nie tak – mówię do Ducha Świętego, rozmawiam z Nim w moim sercu.
I jak refren powtarzam nieustannie te same słowa: Duchu Święty, przyjdź w darze rady. Przyjdź w darze rady. Przyjdź. 

O właśnie – dzisiaj opowiemy sobie o darze rady. Ale zanim przejdziemy do konkretów – zapraszam Was na parkiet! 😉

A więc wyobraźcie sobie następującą scenerię: Jest bardzo, bardzo gorąco (być może sami czujecie to dzisiaj na własnej skórze), ale przyjemna bryza wiejąca znad morza wichrzy Wam włosy i daje uczucie ulgi. Idealny dzień na wesele! W powietrzu unoszą się wspaniałe aromaty potraw oraz damskich perfum. Woń pieczonych jagniąt i świeżych ziół miesza się z eterycznymi olejkami róży i arganu roztartymi za uszami pięknie wystrojonych pań, których kolorowe tuniki zlewają się w tańcu w jeden, wesoły, barwny kalejdoskop. Radosna muzyka zaprasza wszystkich do wejścia na parkiet, a Wy, zanurzając usta w srebrnym kielichu, sączycie leniwie orzeźwiające, czerwone wino (w tym momencie wszyscy nieletni wyobrażają sobie sok porzeczkowy ☺). Jako że był to ostatni łyk, sięgacie niespiesznie po dzban z zapasem trunku i nagle dociera do Was coś szokującego – dzban jest pusty! Nie ma już wina! A przecież to nawet nie połowa wesela!

Starosta weselny, odpowiedzialny za zaopatrzenie, zaczyna panikować. Przy jednym ze stołów zauważacie ruch – to jakaś kobieta zrywa się z krzesła i podbiega do młodego mężczyzny z długą brodą i lekko kręconymi włosami; to pewnie jej syn, bo wyglądają podobnie. Po krótkiej wymianie zdań ów syn znika razem ze sługami na zapleczu, a kobieta wraca na swoje miejsce z zagadkowym, niemal szelmowskim uśmiechem na twarzy.

Nie mijają dwie minuty, a zza kotary wyłaniają się uradowani słudzy, niosąc ciężkie dzbany wypełnione winem. Z delikatną podejrzliwością kosztujecie świeżo dolanego trunku i momentalnie wpadacie w zachwyt – nigdy jeszcze nie piliście tak wybornego wina! Jednak cała sprawa nie daje Wam spokoju – coś tu ewidentnie śmierdzi! Dopiero co nie było wina, a nagle słudzy donoszą tak doskonały napój? Instynkt detektywa uruchamia się w Was całkowicie, więc pytacie dalej – i co miał tym wspólnego ten młody facet…? Postanawiacie zakręcić się w towarzystwie i popytać tu
i ówdzie. Już po chwili wiecie, kim jest ten człowiek – to Jezus
z Nazaretu, a tamta kobieta to jego matka, Miriam! Podobno słudzy mieli opowiadać, że to dzięki jej słowom Jezus sprawił, że nagle woda zamieniła się w sześćset litrów wybornego wina! I ona też z nimi rozmawiała! Ale co im powiedziała? – dopytujecie. Powiedziała: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

I tak, moi drodzy, dzięki tej opowieści ze śledztwem w tle, przeżyliśmy ewangeliczną opowieść o weselu w Kanie, gdzie Jezus, według świętego Jana, po raz pierwszy objawił swoją chwałę. To, co Matka Boża powiedziała sługom, stanowi chyba samo sedno daru rady: Zróbcie wszystko, cokolwiek Wam powie!

Gdybyśmy, pośród wszystkich darów, mieli poszukać radzie jakiegoś krewniaka, zapewne byłoby to męstwo – te dwa dary mocno wiążą się z działaniem. U ich progu stoi nasza postawa wobec Boga, wobec Ducha Świętego, nasze „otwarcie się” na Jego łaskę, które skutkuje roztropnymi czynami.

Wróćmy do naszego wesela. Patrząc na Jezusa w tej opowieści, możemy odnieść wrażenie, że On wcale nie chciał pomóc gospodarzom uroczystości. Na delikatną sugestię Maryi: Nie mają już wina!, odpowiada: Czy to moja lub twoja sprawa, niewiasto? Ta wymiana zdań jest niezwykle ciekawa; kiedy wczytamy się we wszystkie Ewangelie, zobaczymy, że Jezus lubił… nie wiem czy to dobre słowo – droczyć się – ze swoimi rozmówcami. Na przykład kiedy na początku Ewangelii Janowej dwaj uczniowie poszli w ślad za Nim, Jezus nie wziął ich od razu w objęcia. Najpierw zapytał: Czego szukacie?, a gdy mu odpowiedzieli, że chcą zobaczyć, gdzie mieszka, On odparł: Chodźcie, a zobaczycie. Albo kiedy po swoim zmartwychwstaniu spotkał uczniów z nosami na kwintę, udających się do Emaus – cały dzień nie zdradził im swojej prawdziwej tożsamości; stało się to dopiero podczas łamania chleba. Albo kiedy podpuszczał bogatego młodzieńca: Dlaczego nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Fakt, Jezus lubił droczyć się z ludźmi, kiedy chciał, by zrozumieli coś ważnego. Nie inaczej czynił Bóg Ojciec, Jahwe, w Starym Testamencie. Kiedy chce powołać Izajasza na swojego proroka, nie mówi mu o tym wprost, ale mówi głośno, niby do samego siebie: Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł? A Izajasz, słysząc gdybanie Boga, od razu wyrywa się jak do odpowiedzi: Oto ja, poślij mnie! Albo kiedy anioł Boży wziął się za bary z Jakubem w Księdze Rodzaju i po długiej walce prosił: Puść mnie! A Jakub ani myślał Go puścić, czekając aż go pobłogosławi, co oczywiście od początku było planem Boga. Właściwie w innym miejscu Biblii Bóg sam mówi: Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! No i na koniec moja ulubiona scena: Oto prorok Jonasz oburzył się na Jahwe, bo Ten, zamiast obrócić grzeszną Niniwę w popiół, jak zwykle okazał miłosierdzie. Jonasz po strzeleniu focha wyszedł z miasta, zrobił sobie szałas, ale słońce prażyło niemiłosiernie. Bóg zatem sprawił, że nad jego głową wyrósł krzew rycynusowy, dający przyjemny cień. Jednak ledwo Jonasz zdążył się nim ucieszyć, a już Bóg zesłał robaczka, przez którego krzew usechł. To jeszcze mocniej rozsierdziło proroka, bo żal mu się zrobiło tego drzewa i cienia, które dawało. Krzyczy zatem do Boga: Gniewam się śmiertelnie! A na to Bóg: Tobie żal krzewu (…), a czyż ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą? Tak podpuszczony Jonasz musiał skapitulować.

Patrząc na te przykłady ze Starego i Nowego Testamentu, można chyba tylko skwitować: jaki Ojciec, taki Syn…

Myślę, że to ważny szczegół, że cała ta historia ze zmianą wody
w wino wcale nie została zainicjowana przez Jezusa. Mimo że to Bóg stoi u progu wszelkiej łaski, wszelkiego nawrócenia, to jednak ustępuje tutaj pola człowiekowi, by to on mógł wołać o łaskę.
A zatem, najpierw doświadczamy naszej niemocy, naszej biedy
i uświadamiając sobie to, że sami sobie nie pomożemy, zaczynamy wołać do Boga, prosić o Ducha Świętego. Tak jak człowiek syty nie będzie szukał jedzenia, tak samo ten, kto czuje się wewnętrznie pełny, spełniony, doskonały, samowystarczalny, nie będzie szukał Boga.

Prawdziwa modlitwa to zawsze modlitwa pragnienia, modlitwa
o deszcz podczas suszy. Kiedy prosisz o coś Boga, prosisz Go o to, czego Ci brakuje. Nawet kiedy uwielbiasz Boga, pragniesz uwielbiać Go bardziej, bo Twoje słowa nie są w stanie oddać tego, co czujesz – w prawdziwej modlitwie zawsze jest ten element poczucia suszy i wołania o deszcz.

A zatem, jeśli czujesz się jak szwajcarski ser albo jak dziurawe sito, albo jak łopatka wieprzowa zmielona w maszynce życia, to wiedz, że to doskonały punkt wyjścia dla Ciebie i dla Twojej modlitwy! Podsyć w sobie to poczucie niemocy i bezradności, podtrzymaj je, zapragnij, by ktoś zdjął z Ciebie Twoje ciężary, by ktoś się Tobą zaopiekował! Pamiętasz dar pobożności? On też pomaga rzucić się w ramiona Boga, w nich znaleźć schronienie i opiekę przed różnymi burzami życia. A więc – zapragnij Boga! Wejdź jak Maryja w dialog z Jezusem. Ona mówiła: Nie ma już wina!, a wino to w Biblii między innymi symbol radości i spełnienia. Mów zatem: Panie, nie ma we mnie radości! Nic mnie nie cieszy, coraz częściej się denerwuję bez powodu, krzyczę na dzieci, złoszczę się na męża, nie mam cierpliwości do szkoły i dla rodziców… Nic mi nie wychodzi, ciągle pakuję się w jakieś kłopoty, na wszystko brakuje mi pieniędzy… Pomóż mi coś z tym zrobić! Daj mi swojego Ducha, niech przyjdzie z darem rady!

A Jezus zapyta: Czy to moja lub twoja sprawa? Trochę już mówiliśmy o znaczeniu tego zdania, ale wiąże się z nim jeszcze jedna rzecz – otóż w starożytności, kiedy dwie strony zawierały jakąś umowę i nie były pewne czy ona nadal jest aktualna, mogły sobie powiedzieć: Co mnie i tobie? Co jest moją, a co twoją sprawą? To hasło delikatnie przypominało: Pamiętaj o naszej umowie! Pamiętaj, że łączy nas przymierze! A zatem Jezus, odpowiadając tak Maryi w Kanie, nie chciał być niemiły, nie chciał zlekceważyć Jej prośby. On chciał zwrócić uwagę na przymierze, jakie Bóg zawarł z każdym człowiekiem. Opowieść o weselu w Kanie nie jest tylko relacją z imprezy; ma dużo głębszy sens. Maryja mówi: Nie mają wina, nie mają radości, są niespełnieni, nieszczęśliwi. Jezus wtedy przypomina o Przymierzu: Czy to moja i twoja sprawa? Czy oni pamiętają o tym Przymierzu? Ja przyszedłem na świat, żeby im
o tym przypomnieć.
Co ciekawe, Jezus nie zwraca się do Maryi: mamo, ale mówi do Niej: niewiasto. W tym dialogu Maryja występuje w imieniu całej ludzkości, jako Oblubienica, Narzeczona Boga. 

Tak więc dialog Matki Bożej z Jezusem to także dialog każdego człowieka z Jezusem, to TWÓJ DIALOG Z NIM. Na Twoją modlitwę, na Twoją prośbę o dary Ducha Świętego Bóg odpowie dyskretnym przypomnieniem: Oczywiście, że Ci pomogę, jestem przy Tobie, by napełniać Cię moimi darami, ale proszę, pamiętaj
o naszym przymierzu; pamiętaj, że zanim Cię ukształtowałem
w łonie matki, znałem Cię, już przed Twoimi narodzinami poświęciłem Cię. Jestem Twoim kochającym Ojcem, a Ty bądź moją kochającą córką, umiłowanym synem. Spotykajmy się jak przyjaciele podczas Twojej modlitwy, podczas liturgii… Chcę, by Twoje serce biło dla Mnie, jak moje bije dla Ciebie!

Dialog Jezusa z Matką jeszcze się nie skończył. Teraz padają Jej kolejne słowa, ostatnie, jakie Maryja wypowie na kartach Ewangelii: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie!

Chcesz otrzymać dar rady? Otrzymasz go, ale pamiętaj – Duch Święty może Cię zaskoczyć! Może sprawy nie ułożą się według Twojego scenariusza, może Bóg przedstawi Ci swój własny plan działania. Papież Franciszek powiedział kiedyś o darze rady, że aby go otrzymać, trzeba odłożyć na bok naszą logikę osobistą, (…) [z naszymi] ograniczeniami, uprzedzeniami i ambicjami. Nie mogę prosić o dar rady w tym sensie, żeby Duch Święty potwierdził mi mój wcześniejszy wybór. Nieraz dziewczyna pyta chłopaka: która sukienka jest ładniejsza? Ta czerwona czy ta niebieska? A kiedy on odpowie: niebieska, dziewczyna rzuca zirytowana: miałeś powiedzieć „czerwona”… Prosząc o dar rady, muszę zgodzić się wewnętrznie na to, że Bóg podpowie mi coś nieoczekiwanego, że zrozumiem, że zupełnie inna droga będzie najlepsza, nawet jeśli nie najfajniejsza. 

Przypomina mi się tutaj opowieść z Drugiej Księgi Królewskiej, kiedy to dowódca wojsk aramejskich, Naaman, zapada na śmiertelną chorobę – trąd. Kiedy już traci nadzieję na to, że przeżyje, dowiaduje się o Elizeuszu, Bożym proroku i uzdrowicielu. Naaman organizuje zatem wielki orszak i przybywa wraz ze swoimi sługami i wspaniałymi darami dla Elizeusza. Ten jednak nawet nie wychodzi, by przywitać dowódcę, tylko przekazuje przez swojego sługę polecenie, by Naaman obmył się siedem razy w Jordanie. Naaman reaguje oburzeniem – jak to? To on przebył całą tę drogę, żeby wykąpać się w strumieniu? Przecież w jego kraju są dużo szersze i wspanialsze rzeki! Równie dobrze mógłby wejść do wody u siebie w domu! Aramejczyk już obraca się na pięcie, żeby wrócić do swojej ojczyzny, jednak w ostatniej chwili jego mądry sługa przekonuje go do wejścia do Jordanu i dzięki temu nasz bohater całkowicie odzyskuje zdrowie. 

Historia Naamana pokazuje, że Pan Bóg nie zawsze spełnia nasze prośby tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, ale jeśli pozwolimy Mu działać w naszym życiu po swojemu, tylko na tym wygramy. Naaman spodziewał się, że będzie musiał przejść niezwykle bolesną kurację, a tymczasem wystarczyło umyć się w rzece.

Dar rady, jak każdy dar Ducha Świętego, służy także ogółowi, wspólnocie – nie jest tylko darem dla mnie. Nieraz, dzięki działaniu Ducha pomożesz komuś, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Opowiem Wam teraz, co przydarzyło mi się w dniu, kiedy zacząłem pisać te pielgrzymkowe konferencje. Czułem się trochę przytłoczony wagą tego zadania i zupełnie nie mogłem zebrać myśli; nie wiedziałem, jak zacząć. Postanowiłem wpaść do kościoła, gdzie znajduje się kaplica całodziennej Adoracji Najświętszego Sakramentu i tam powierzyć moje rozterki Panu Bogu. Zacząłem się modlić: Duchu Święty, sam widzisz, że nie umiem się zabrać za te konferencje, daj mi jakieś konkretne światło, pokaż mi, jak się mam do tego przyłożyć. Po dłuższej chwili wstałem z kolan i ruszyłem do wyjścia. Przy samych drzwiach zatrzymała mnie siostra zakonna, także obecna na adoracji. Zapytała poufnie: Pan jest księdzem, prawda? Kiedy kiwnąłem głową, uśmiechnęła się
i szepnęła: Ksiądz się nic nie martwi, Duch Święty przyjdzie! Tylko niech się Ksiądz tak modli: „Duchu Święty, uświęć mnie
i oświeć!”
I tak w kółko, a wtedy wszystko będzie dobrze! Powiem Wam szczerze, że nawet specjalnie ta rozmowa mnie na zaskoczyła. Już nie jeden raz Pan Bóg dawał mi wcześniej poczuć na własnej skórze, że lubi działać szybko i po swojemu.

A słowa tej siostry zakonnej to jakby kalka słów Maryi: Zróbcie, cokolwiek Wam powie. Wspomniałem już, że to były ostatnie słowa Matki Bożej, jakie przytaczają nam Ewangeliści. Nie sposób nie myśleć o nich jako o pewnym testamencie, pewnym podsumowaniu tego, jak żyła Maryja. Niech te słowa odbijają się dziś głośnym echem w Twoim wnętrzu. Niech pomogą Ci w wołaniu o dar rady. A kiedy Duch Święty przyjdzie – poprzez jakieś natchnienie, albo przez drugiego człowieka albo jakieś wydarzenie – wtedy zrób, cokolwiek Ci powie.

 

AUTOR KONFERENCJI PPAG 2018 OBDAROWANI: KS. MACIEJ JASIŃSKI