Duchowe pielgrzymowanie Duchowość PPAG 2024
Duchowe pielgrzymowanie Duchowość PPAG 2024
Dzień ósmy
Droga do Wieczernika – Pięćdziesiątnica
Idziemy dalej równym krokiem. Żwawo, choć może trochę
zmęczeni. Ale jesteśmy już coraz bliżej celu. Niektórzy mówią, że
wszyscy jesteśmy schwytani i poruszamy się w jednym strumieniu
życia. Pochodzimy z tego samego źródła i ponownie do niego po-
wracamy. Podążamy naszą wyjątkową drogą poprzez rwące stru-
myki i spokojne wody. Czasami z determinacją, a kiedy indziej
spokojnie. Idziemy tą samą drogą, tylko dostrzegamy inne znaki,
zachwycamy się innymi widokami, wybieramy inne miejsca na
postój. To różnorodność indywidualnych przeżyć sprawia, że życie
każdej osoby jest niepowtarzalne.
Po drodze łączymy się z innymi strumieniami i rzekami,
zbieramy siły, jesteśmy popychani przez nurt albo też osiadamy na
jakiś czas w zamulonych, stojących stawach, gdzieś na uboczu. W
końcu jednak wszyscy docieramy do tego samego końca i trafiamy
do tego samego źródła. Powracamy do źródła, z którego wyszli-
śmy. Dlatego jesteśmy w rozmaitych momentach początkiem lub
końcem tej samej drogi. Życie jest pełne cykli i etapów. Każdy
koniec jest jednocześnie nowym początkiem. Jednak żadną z tych
rzeczy nie jesteśmy w sposób trwały.
Na początku naszego życia zaczynamy jako istoty skoncen-
trowane na własnych potrzebach. Jesteśmy egoistyczni, skupieni
na sobie i mamy ograniczone postrzeganie świata. Dla wielu z nas
dobry dzień to taki, w którym wszystko poszło po naszej myśli.
Chyba większość uważa, że dobre życie oznacza takie, w którym
zrealizowały się nasze osobiste marzenia. Jednak w miarę dorasta-
nia poszerzamy swoje horyzonty, uczymy się i zmieniamy.
Nie masz jednak czasem poczucia, że życie biegnie w za-
wrotnym tempie w zupełnie nieprzewidzianym kierunku? Czy
czujesz ciągłą presję i zmagasz się z codziennymi obowiązkami?
Czy zdarza Ci się zapominać o sobie w tym wszystkim? A kiedy
pojawia się chwila dla siebie, czy trudno Ci z niej skorzystać? Czy
pamiętasz, kiedy ostatnio czułeś się spokojny i zrelaksowany?
Jeśli te pytania są Ci bliskie, to doskonale rozumiesz, jak
trudno jest równocześnie odczuwać smutek i lęk. Choć czasami
ból podpowiada, że wszystko jest stracone, to wcale tak nie jest.
Istnieje sposób, aby odnaleźć spokój i radość w życiu.
Często ludzie, którzy utracili swoją radość, nie mogą znieść
radości innych (Alexander Lowen). Cierpimy, kiedy bywamy upo-
karzani, poniżani, wykorzystywani, kiedy ktoś usiłuje nami mani-
pulować, oskarżać nas, kiedy ogranicza naszą wolność lub prze-
kracza granice naszej intymności.
Współcześnie wciąż istnieją obszary życia ludzkiego, które
dotyka marginalizacja społeczna, wykluczenie, samotność, poczu-
cie braku sensu życia i beznadzieja. Żyją pośród nas osoby, które z
różnych powodów znalazły się na marginesie społeczeństwa.
Ekskluzja społeczna dotyka tych, którzy z różnych powo-
dów czują się odrzuceni lub zaniedbani – bezdomni, imigranci,
osoby chore, starsze, uzależnione. Wszyscy ci, którzy zmagają się
z problemami psychicznymi, depresją i niechcianą samotnością.
Choć trzeba przyznać, że podróbkami głębszego sensu stają
się dziś bardzo nachalnie promowane konsumpcjonizm i hedo-
nizm. Tylko ostrożnie! Z daleka czuć swąd płycizny. Dobra mate-
rialne i natychmiastowe przyjemności nigdy nie będą w stanie za-
pełnić duchowej pustki.
Skrajny indywidualizm promowany przez ponowoczesne
wartości prowadzi do izolacji. Brak wspólnotowych więzi i jedno-
czącego celu sprawiają, że ludzie coraz bardziej czują się osamot-
nieni. W świecie, gdzie tradycyjne struktury i role społeczne są
kwestionowane i zmieniają się dynamicznie, ludzie często mają
trudności z określeniem, kim są i jakie jest ich miejsce w społe-
czeństwie.
Wokół nas są ludzie, którzy czują, że brakuje im funda-
mentu, na którym mogliby oprzeć swoje życie. Gubią się w odmę-
tach relatywizmu, gdzie jakiekolwiek wartości i prawdy są uważa-
ne za subiektywne i równoważne. Od czasu do czasu daje o sobie
znać stary nihilizm prowadzący do poczucia pustki i bezsensu.
„Przeźroczyści” żyli na peryferiach egzystencji – w zawie-
szeniu, bez twarzy, bez imion, niewidoczni dla reszty świata. Nikt
nie znał ich historii, nikt nie dostrzegał ich bólu. Oni sami powoli
zaczynali wierzyć, że są tylko nikłym cieniem w świecie pełnym
barw.
Wśród Przeźroczystych była stara kobieta, którą zwali
„Babcią Widmo”. Ponoć pamiętała ona czasy, gdy miała imię i
twarz. Zanim stała się Przeźroczysta, była Anielą, kobietą pełną
życia i marzeń. Lecz pewnego dnia, kiedy straciła ukochanego
męża i jedynego syna w tragicznym wypadku, coś w niej zgasło.
Smutek i żal sprawiły, że powoli zaczęła się wycofywać z życia,
aż stała się przeźroczysta.
Był tam również młody chłopak, którego wszyscy nazywali
„Cieniem Chłopca”. Nigdy nie miał rodziny, a jego życie było
pełne nieustannej tułaczki. Marzył o tym, by kiedyś znaleźć swoje
miejsce na ziemi, ale z każdym dniem stawał się coraz bardziej
niewidoczny dla innych. Przeźroczystość była dla niego jak mur,
który odcina go od świata pełnego ciepła i miłości.
Pewnego dnia w tym świecie na peryferiach egzystencji
pojawiła się tajemnicza Mirka. Była jasna, pełna energii i radości,
a jej obecność zdawała się przynosić światło do życia Przeźroczys-
tych. Mirka miała dar dostrzegania tych, których inni nie widzieli.
Jej serce było pełne współczucia, a jej oczy pełne zrozumienia.
Mirka zaczęła spędzać czas z Przeźroczystymi, rozmawia-
jąc z nimi i słuchając ich historii. Z każdym słowem, które wypo-
wiadała i każdym uśmiechem, którym obdarzała, Przeźroczystym
powracały kolory i kształty. „Babcia Widmo” zaczęła się uśmie-
chać, przypominając sobie dawne czasy, kiedy była Anielą. „Cień
Chłopca”, którego prawdziwe imię brzmiało Janek, na nowo za-
czął marzyć o przyszłości pełnej nadziei i miłości.
Historia ta pokazuje, że nosimy w sobie pragnienia, by
pięknie żyć i być zauważonym, bo obojętność zabija. Dlatego jako
ludzie wierzący mamy patrzeć na serce Boga. Nigdy nie zapomi-
nać, że misją Kościoła, powołaniem człowieka jest nie tylko bycie
obecnym, ale także aktywne działanie na rzecz poprawy sytuacji
osób, które wydają się być „przeźroczyste”. Mamy nieść pociesze-
nie, nadzieję, wsparcie duchowe i materialne, a także promować
sprawiedliwość społeczną i prawa człowieka. Kościół nie może
nikogo wykluczać. Każdy powinien być przyjmowany ze swoją
historią i kochany bez etykietek, bez uprzedzeń.
Spośród wszystkich ludzkich słabości uprzedzenia najbar-
dziej szkodzą godności i relacjom społecznym, będąc subtelną
formą przemocy. Stereotypy, uprzedzenia, dyskryminacja i rasizm
często prowadziły do wojen, bitew i innych aktów nienawiści, któ-
re naznaczyły historię ludzkości.
Wydaje się, że nie znosimy w ludziach tego, że są ludzcy.
A może nie lubię tych, którzy są bardziej ludzcy ode mnie? Wów-
czas atakuję każdą oznakę człowieczeństwa. Co stoi u podstaw
takiego zachowania? Lęk? Przed nieznanym, innym, obcym…
Ignorancja? Nie jest po mojej myśli, więc go lekceważę… Pycha?
Co on tam może wiedzieć…
Nie! To są jedynie motywy. Nazwać trzeba to zupełnie ina-
czej. Adekwatnie do rzeczywistości. To jest wykluczenie! Bierna
przemoc! Złamanie piątego przykazania: Nie zabijaj!
Daj komuś prawo do życia. Pozwól być innemu tym, kim
jest. Pozwól mu żyć! Nie prześladuj swoimi złymi myślami,
krzywdzącym słowem czy niechrześcijańskim zachowaniem. Sło-
wa z kimś nie zamieniłeś, a już doskonale wiesz, kim on jest. Bo
ktoś ci powiedział, bo tak ci podpowiada intuicja. A być może to
zwyczajne uprzedzenie? Zainteresuj się bliźnim. Pozwól mu żyć!
W naszej relacji do drugiego człowieka grozi nam to, że
możemy go w mniejszym lub większym stopniu lekceważyć, trak-
tować poniżej jego godności. Bez miłości można rąbać drzewo,
wypalać cegły, kuć żelazo. Lecz bez miłości nie można zbliżyć się
do drugiego człowieka (Lew Tołstoj).
Myślisz, że piękne słowa, elokwencja i błyszczenie na sa-
lonach ponowoczesnego świata mają jakiekolwiek znaczenie? Nie
odpowiadaj.
Wiesz co zmienia ludzi? Empatia i miłość. Nawet na pery-
feriach egzystencji można znaleźć sens i piękno życia – wystarczy
tylko otworzyć serce i dostrzec tych, którzy najbardziej potrzebują
naszej uwagi.
Niektóre ptaki rok w rok lecą tysiące kilometrów, tracąc
przy tym nawet do połowy masy ciała, by gniazdować w miejscu
urodzenia. Ptaki, pszczoły, motyle… gniazda, dziuple, drzewa,
jeziora, ule, wzgórza… Prawe każde stworzenie ma jakąś wersję
tego głębokiego przywiązania do miejsca, w którym zakwita życie,
do miejsca, które nazywamy domem.
Czym jest dla mnie dom? Rodzinny dom? To nie tylko
miejsce na mapie, ale pewnego rodzaju punkt odniesienia w życiu.
To punkt początkowy, ale i własny kąt, swoje miejsce na ziemi.
Bez tego punktu odniesienia gubimy się, często tracąc lub zupełnie
nie nabierając tożsamości.
Dom tworzą ludzie, którzy w nim mieszkają. To miejsce, w
którym uczymy się wartości, nabywamy umiejętności życiowych i
budujemy fundamenty naszej osobowości. To tutaj doświadczamy
miłości, akceptacji i wspólnoty. Dom to wspólne doświadczanie
życia.
Dom rodzinny jest skarbnicą wspomnień i tradycji. To w
nim przeżywamy święta, urodziny, wspólne posiłki i inne wyda-
rzenia życiowe, które kształtują tożsamość i tworzą nasze rodzinne
historie.
Dom to też miejsce, które każdy z nas musi kiedyś opuścić
– gdy wyruszamy w świat, szukamy swojej drogi, zakładamy wła-
sne rodziny lub podążamy za marzeniami. Mimo że opuszczamy
nasz rodzinny dom, to możemy do niego wracać nie tylko fizycz-
nie, ale także emocjonalnie.
Wychodząc poza dom rodzinny, zostajemy wrzuceni w wir
świata. Nauczycielami stają się przypadkowi ludzie, idolami cele-
bryci o wątłej kondycji moralnej. Z jednej strony słyszymy nawo-
ływania: Okaż trochę dumy! Bądź dumny! Chodź z dumą! Nie
bądź słabeuszem! Wypnij pierś i idź z podniesioną głową! Przy-
kładając ucho do innych ścian, usłyszeć możemy: Okaż trochę
pokory! Nie wywyższaj się! Nie wychylaj się z tłumu! Duma kro-
czy przed upadkiem! Naucz się pokory!
Dziś pycha staje się popularna i powszechnie akceptowana,
rozprzestrzeniając się niemal jak epidemia. Kultura popularna,
moralność, polityka i religijność tworzą coraz więcej idoli, którzy
ucieleśniają tę cechę. W rezultacie tracimy przekonanie, że pycha
jest wrogiem hamującym nasz rozwój i uniemożliwiającym osią-
ganie celów. Tworzy fałszywe poczucie mądrości, siły i przenikli-
wości. Pycha potrafi przybierać różne maski: od skromności i ubó-
stwa, po poczucie krzywdy, sprawiedliwości, a także duchowości,
szlachetności i miłości. Często nie dostrzegamy jej, gdyż umiejęt-
nie się kamufluje, wprowadzając nas w błąd i oddzielając od
prawdziwych wartości.
Pokora niesie w sobie otwartość na drugiego człowieka.
Chyba wciąż zbyt rzadko dostrzegamy, jak wiele możemy się nau-
czyć od ludzi o odmiennym od naszego spojrzeniu na świat, o od-
miennych doświadczeniach życiowych, o innym światopoglądzie.
Żyjemy, idąc przez labirynt sprzecznych idei. Staramy się
określić, jak być pokornym, nie tracąc jednocześnie szacunku do
samego siebie i jak być dumnym bez utraty pokory. Warto wsłu-
chać się w życie, czyli skupić uwagę na detalach, na otaczającym
nas świecie, na ludziach – dostrzec ich twarze. Wzruszyć się ży-
ciem, czyli doświadczać emocji, które sprawiają, że nasza co-
dzienność staje się pełniejsza i bardziej wartościowa. Nie wolno
zapominać o głosie serca.
Pytania o sens ludzkiego życia nigdy nie są zwykłe. Działa-
ją jak inwokacja, są wezwaniem ukierunkowującym świadome
bycie. Bycie człowiekiem to wybór świadomego działania, empa-
tii, życzliwego postępowania i gotowości do rozwijania pozytyw-
nych relacji z innymi ludźmi. Mamy wszystko, czego potrzebuje-
my, żeby stać się tym, kim jesteśmy. Warto poddać się Bogu,
Nadprzyrodzonej Sile, prowadzącej nas ku pełni i doskonałości. W
obliczu cierpień ciała i ducha, ran duszy, sytuacji, które nas przy-
gniatają, a także wobec grzechu Bóg nie trzyma nas na dystans, nie
wstydzi się nas, nie osądza.
Dziś już nie ma czasu na obojętność, nie wolno nam umy-
wać rąk. Kiedy naprawdę czegoś pragnę, mam pokonać swój lęk i
włożyć w działania energię swojego serca. Albo jesteśmy braćmi,
albo niszczymy się nawzajem. Obojętność jest bardzo subtelną
formą wrogości. Nie trzeba wojny, by narobić sobie wrogów. Wy-
starczy ignorować drugiego, wystarczy odwracać wzrok.
W środku gęstego lasu mieszkały dwa bardzo różne stwo-
rzenia: wiewiórka Fiona i jeżyk Zygmunt. Fiona była żywiołowa i
ciekawska, zawsze gotowa na nowe przygody, z kolei Zygmunt
był spokojny i ostrożny. Większość czasu spędzał w swojej małej,
bezpiecznej norze.
Fiona często śmiała się z Zygmunta, gdy ten ostrożnie
przemykał przez las, unikając wszelkich potencjalnych zagrożeń.
Zygmuncie, dlaczego jesteś taki powolny i bojaźliwy? Las jest pe-
łen zabawy i przygód, a ty zawsze widzisz tylko niebezpieczeństwa!
– mówiła Fiona.
Pewnego dnia podczas ich rozmowy na polanie pojawiła
się stara, mądra sowa, której imienia nikt już nie pamiętał. Sowa,
słysząc ich rozmowę, zaproponowała pewną grę. Zarówno Fiona,
jak i Zygmunt zgodzili się na propozycję.
Sowa machnęła swoimi skrzydłami. Fiona poczuła, jak
świat się zmienia. Jej zwinne ciało zamieniło się w kolczaste, a
Zygmunt odkrył, że ma lekkie i zręczne łapki.
Pierwszym wyzwaniem dla Fiony było przemykanie przez
las na kolczastych nogach. Każdy krok wydawał się być pełen
trudności, a kolce, choć przydatne, sprawiały, że poruszanie się
było wolniejsze. Kiedy natknęła się na ogromną kałużę, jej pierw-
szą myślą było: w jaki sposób Zygmunt mógłby przez to przejść?
Zaczęła rozumieć, dlaczego Zygmunt wybierał bezpieczne i pewne
ścieżki.
Z kolei Zygmunt, czując się lekki i zwinny, był na począt-
ku przerażony szybkością, z jaką poruszał się między drzewami.
Odkrył, że Fiona widziała nie tylko zagrożenia, ale i możliwości.
Każda gałąź była dla niej mostem, każda przeszkoda nową przy-
godą.
Pod koniec dnia zmęczeni, pełni wrażeń i nowych do-
świadczeń Fiona i Zygmunt spotkali się z powrotem na polanie.
Sowa czekała na nich, uśmiechając się mądrze. Czego się nauczy-
liście moi drodzy? Fiona pierwsza zabrała głos: Teraz rozumiem,
dlaczego Zygmunt jest ostrożny. Świat z jego perspektywy jest pe-
łen wyzwań i niebezpieczeństw, których wcześniej nie dostrzega-
łam. Musi być ostrożny, by przetrwać. Zygmunt uśmiechnął się i
dodał: A ja zrozumiałem, że życie ma też swoje radości i przygody,
które czasem warto odkrywać. Dzięki Fionie nauczyłem się, że
można być odważnym i cieszyć się tym, co przynosi każdy dzień.
Sowa znów machnęła skrzydłami, przywracając ich do ich
pierwotnych ciał. Pamiętajcie, moi drodzy, że każdy z nas widzi
świat inaczej. Czasem warto spojrzeć na rzeczy z innej perspekty-
wy, by lepiej zrozumieć siebie i innych, zawsze szanując swoje
różnice i ucząc się od siebie nawzajem.
Obcość może być taka codzienna, kiedy ludzi z bliskiego
otoczenia znamy jedynie fragmentarycznie. Obcość może być
umiarkowana, rzucająca się nagle w oczy osobliwość cudzego
stylu życia, wyznawanej wiary, upodobań. Obcość może być i ra-
dykalna, a więc taka, która pod znakiem zapytania każe postawić
samą możliwość zrozumienia tego, co nie nasze, inne, obce, co
jawi się jako wybryk. Wówczas mamy ochotę postawić znak rów-
ności między obcym a wrogiem.
Ale… obcy to w istocie także najgłębsza część nas samych,
nasz ukryty komponent, niechętnie ujawniany. To ten w nas, który
jest zdolny do zamazania i wyrzucania prawdy o nas samych i do
życia w kłamstwie.
Zajrzyjmy jeszcze na moment do Wieczernika. Wszyscy
zgromadzili się na modlitwie. Czekają na Ducha Świętego. Jest i
Maryja z nimi. Ona w tym domu modlitwy jednoczy wspólnotę
uczniów. Łączy ich duchowo, umacnia więzi między nimi. Jej
przygoda z Duchem Świętym spaja się w całość. Podczas zwia-
stowania Duch Święty zstąpił na Nią, a teraz w chwili zesłania
Ducha na całą wspólnotę Jej obecność podkreśla ciągłość Bożego
planu zbawienia. Maryja wiedziała, kim jest. Potrafiła także zgro-
madzić różnych ludzi pod jednym dachem.
Spróbuj zaryzykować bycie sobą. Nawet kosztem wyśmia-
nia, krytyki, wyrzucenia z grupy i potraktowania jak szaleńca,
idioty, dziwaka, odmieńca. By żyć w zgodzie z tym, co w duszy
gra, a czego wokół niewiele osób rozumie.
Czy mam odwagę tak w pełni być sobą? I tak umrę. Wolę
więc umrzeć, będąc sobą niż jako ktoś, kto udawał. Przecież nie
chcę być podróbką samego siebie.