Witaj pielgrzymie! Wczoraj Słowo Boże oświetlało nam temat straty. Dziś wchodzimy w sprawy, które nas przerastają. Są jak Morze Czerwone wyznaczające granice na drodze do Ziemi Obiecanej. Umiesz zapewne wymienić wiele spraw, które są niemożliwe dla człowieka, takich, które przekraczają jego siły fizyczne czy emocjonalne. Umiesz jednak odpowiedzieć sobie na pytanie bardzo osobiste…? Co jest dziś niemożliwe dla mnie?… Może myślisz o tym, co mógłbyś zrobić w swoim życiu… może odbudować dawno zniszczone relacje… albo pokonać lęk własnych słabości… Co dziś jest twoją granicą możliwości?
Posłuchaj o tym, jak apostołowie zetknęli się z niemożliwym:
Pewnego dnia Jezus wsiadł ze swymi uczniami do łodzi i rzekł do nich: „Przeprawmy się na drugą stronę jeziora!” I odbili od brzegu. A gdy płynęli, zasnął. Wtedy spadł gwałtowny wicher na jezioro, tak że fale ich zalewały i byli w niebezpieczeństwie. Przystąpili więc do Niego i obudzili Go, wołając: „Mistrzu, Mistrzu, giniemy!” Lecz On wstał, rozkazał wichrowi i wzburzonej fali: uspokoiły się i nastała cisza. A do nich rzekł: „Gdzie jest wasza wiara?” Oni zaś przestraszeni i pełni podziwu mówili nawzajem do siebie: „Kim właściwie On jest, że nawet wichrom i wodzie rozkazuje, a są Mu posłuszne” (Łk 8, 22-25).
Zobacz twarze apostołów, którzy zdają sobie sprawę, że właśnie przeszli z sytuacji, nad którą panowali w spotkanie z niemożliwym. Spójrz, jak to, co przekracza ich możliwości, bez jakiegokolwiek współczucia miota ich łodzią… ich życiem. Jedynym, co mogą aktualnie odczuwać, jest lęk o życie, które wymknęło się spod kontroli. Jest to doświadczenie wielu z nas. Jedni odczuwają to sporadycznie, inni nie pamiętają już spokojnej drogi życia. Jesteś w tej sytuacji?… Często tym, co odbiera radość i spokój, jest nałóg. Oddanie sterów w ręce chwilowych zaspokajaczy, które nie tylko wiodą nas na nieznane wody, ale i powoli niszczą łódź życia. Jeżeli odnajdujesz się w tych słowach, to dostrzeż Dobrą Nowinę w przytoczonym fragmencie. Ma Ona swoje imię: Jezus! Wołaj do Niego… nawet ze strachu. Krzycz w swojej modlitwie: Czy nie widzisz, że ginę?! Pozwól, by dał ci katechezę o małej wierze i przekraczaniu tego co niemożliwe. Nie samemu, ale ręka w rękę z Nim. Nikt z nas nie miałby odwagi do takiej konfrontacji, gdyby On pierwszy nie pielgrzymował do naszej łodzi życia.